UWAGA!

Blog zawiera treść twincest, czyli fizycznej i psychicznej miłości braci. Jeśli nie jesteś zwolennikiem tej tematyki - opuść bloga.
Niektóre sceny w opowiadaniu mogą być drastyczne, więc czytasz na własną odpowiedzialność.
Jeżeli jednak opowiadanie przypadło Ci do gustu i chciałbyś/chciałabyś być informowany/na o nowych rozdziałach, pisz w komentarzu swoje GG lub adres bloga.
Na pewno poinformuję :)

poniedziałek, 28 października 2013

Rozdział 39.



                Cześć i czołem! :D Tym razem przybywam do Was (znów spóźniona…) z krótkim i nudnym rozdziałam. Wybaczcie mi, ale ja od kilku dni nie jestem w stanie myśleć o opowiadaniu. Prawdę mówiąc, nie jestem w stanie myśleć o niczym innym, jak o koncercie mojego ukochanego zespołu Verba, który będzie u mnie! Znaczy… w moim mieście. Co prawda dopiero w przyszłym roku i to w sierpniu (idealny prezent na urodziny :D), ale ja już żyję tylko tym.
                No, może nie tylko. Moje myśli krążą na zmianę wokół koncertu i książki, którą chcę napisać i wydać. Może za jakiś czas ujrzycie moje nazwisko w księgarniach? Trzymajcie kciuki! ;)
                Tymczasem chciałam podziękować czytającym i komentującym, jak i tym cichym Czytelnikom. Do końca Tylko przy Tobie jestem sobą już niewiele odcinków. Zostańcie z nami ;)



Bill


                Tom czuł się coraz lepiej, co bardzo mnie cieszyło. Kilka dni po wyjściu ze szpitala nawet na mnie naskoczył – lekko, ale jednak – że mogę przestać go niańczyć jak dziecko. Znaczy ujął to inaczej, ale taki był sens. A ja go przecież nie niańczyłem! A może… niańczyłem? Sam już nie wiem. Ja tylko chciałem, żeby się nie męczył.
                W każdym razie przestałem. Znaczy jeszcze kilka razy zapytałem, czy czegoś nie potrzebuje, ale kiedy patrzył na mnie wzrokiem, którym mógłby zabić, dotarło do mnie, że gdy będzie czegoś potrzebował, to zwyczajnie o tym powie. Zresztą i tak niedługo po naszej rozmowie wstał z łózka, więc wszystko robił sobie sam. Ja tylko zmieniałem mu opatrunek na brzuchu, bo miał go nosić jeszcze kilka dni. Za każdym razem, gdy widziałem jego ranę, czułem ukłucie poczucia winy. Gdyby nie mój wybuch złości wtedy w banku, nie zamknęliby mnie i następnego dnia zdążyłbym na czas dotrzeć pod tamtą fabrykę i może udałoby mi się ubłagać porywaczy o jeszcze kilka godzin, podczas których zdobyłbym kasę w jakiś inny sposób, a oni daliby nam spokój raz na zawsze. Teraz nie mamy pewności, że nie wrócą po „swoją” kasę. Tak naprawdę wszyscy nadal jesteśmy w niebezpieczeństwie.
                Nie wracaliśmy do tematu porwania ani innych przykrych spraw. Chyba wszyscy chcieliśmy o tym zapomnieć, choć to było niemożliwe, bo przecież Andreas był jeszcze w szpitalu. Ale już niedługo. Kiedy go odwiedziliśmy wszyscy razem, okazało się, że wypisują go ze szpitala. David musiał pojechać z Gustavem po jakieś ciuchy dla niego, bo te, w których tu trafił, nie nadawały się do niczego. Może do spalenia.
                Andreas był jakiś nie w sosie. Znowu… W sumie mu się nie dziwiłem. Facet nie pamiętał nic ze swojego życia, nie wiedział kim jest, kim my jesteśmy, a kiedy widział się ze mną po raz ostatni, ja na niego wrzeszczałem, że ma sobie przypomnieć o jakichś pieniądzach, przez które mój brat został porwany. To może być za dużo jak na jednego człowieka, prawda?
                Szczerze? Miałem swoją teorię na temat tego wszystkiego. I nie wiem, czemu nikomu o niej nie powiedziałem. Może nie chciałem się wygłupić? W każdym razie podejrzewałem, że to całe postrzelenie, włamanie, a potem porwanie Toma ma związek z „pracą” Andreasa. Nie byłem głupi. Wiedziałem, że takie zajęcie lekkie i bezpieczne nie jest. Może przyjemne, ale na pewno nie bezpieczne. Zawsze, nawet nieświadomie można zadrzeć z nieodpowiednią osobą i… BUM! Problemy. Najwyraźniej nasz kochany wujaszek właśnie z taką osobą zadarł.  Tylko mógł najpierw pomyśleć o swoich bliskich.
                Myślałem, że David zawiezie nas do domu Andreasa, a on wjechał na drogę prowadzącą do niego.
                - David? – zagadnąłem. – Nie jedziemy do domu?
                - Jedziemy – odparł prosto. – Do mojego.
                Spoko.
                - Mogę coś powiedzieć? – spytał grzecznie Andreas, przez co wszyscy spojrzeliśmy na niego. Chyba odebrał to jako pozwolenie, bo kontynuował: - Czemu mamy jechać do ciebie? Ja cię nawet nie znam, człowieku!
                Widziałem, że David zaciska ręce na kierownicy. Oj, niedobrze…
                - Może dlatego, że kiedy ty leżałeś sobie w szpitalu, to ja zajmowałem się chłopakami? – warknął nasz menadżer. – Może dlatego, że gdy porwali Toma przez twoje machlojki, to ja się martwiłem i główkowałem, jak wyrwać go z łap tamtych bandziorów? I może dlatego, że teraz oni chodzą na wolności jak gdyby nigdy nic i w każdej chwili mogą wrócić?!
                Cisza. Kompletna. Nikt się już nie odezwał przez resztę drogi. Nawet Andreas wiedział, że David ma rację, choć pewnie nie rozumiał, o jakich machlojkach mówił. W końcu żaden z nas jeszcze go nie uświadomił, czym się zajmuje.
                Chciało mi się śmiać, kiedy widziałem, jak teraz chłopaki skaczą koło Andreasa.
                Ja i Tom zamknęliśmy się w naszym tymczasowym pokoju. Leżeliśmy na łóżku Toma i tuliliśmy się do siebie, ciesząc się chwilą spokoju. Już dawno nie mieliśmy ku temu okazji i warunków. Przez ten czas, kiedy Tom był w szpitalu, zdążyłem znielubić tłumy. Tam ciągle ktoś się kręcił! Teraz było tak... cicho. Prawie przysypiałem, kiedy coś sobie przypomniałem.
                - Wiesz, chyba się domyślam, czemu dzieje się to wszystko - powiedziałem cicho.
                - Tak? - zainteresował się mój brat, zerkając na mnie. - No to ciekawe, czy mamy tę samą teorię.
                Podniosłem głowę zaciekawiony. Czyli że co? Nie tylko ja błysnąłem inteligencją i wpadłem na to, na co wpadłem? Ech... A przecież zawsze to ja byłem tym mądrzejszym. Ale gdy Tom przedstawił mi swoją teorię, okazało się, że faktycznie - jest ona identyczna z tą moją. A może tu nie chodziło o to, który z nas jest sprytniejszy, tylko o nasze bliźniacze zdolności... telepatyczne? Tak czy inaczej, bardzo prawdopodobne, że rozwikłaliśmy zagadkę. Niestety nadal nie wiedzieliśmy, co zrobić, żeby uniknąć niebezpieczeństwa. Chciałbym wymyślić coś, co pomogłoby policji schwytać tamtych... ludzi.
                - Co tak zamilkłeś? - spytał Tom, kiedy się zawiesiłem.
                - Myślę.
                - O! - To zabrzmiało, tak jakby myślenie było dla mnie czymś nowym i rzadkim, dlatego podniosłem głowę i zaszczyciłem go karcącym spojrzeniem. Wyszczerzył się, drań jeden. - No już, już. O czym tak myślisz?
                Westchnąłem.
                - Myślę nad tym, jak pomóc policji.
                - Bill, ty chyba nie chcesz działać na własną rękę, co?
                Zastanowiłem się chwilę. Może to nie byłoby takie złe? Przynajmniej miałbym pewność...
                - Bill - brat przywrócił mnie do rzeczywistości.
                - Nie - powiedziałem. - Spokojnie. Nie mam aż tyle mocy, żeby bawić się w detektywa.
                Tom odetchnął z ulgą i objął mnie mocniej.
                - Nie zniósłbym, gdyby jeszcze tobie coś się stało - szepnął z udręką w głosie.
                - Hej - mruknąłem, podnosząc głowę i zerkając na niego czule. - Gdybym się na to zdecydował, działałbym tak, że nikt by się nie zorientował.
                - Jasne - parsknął. - Zawsze się tak mówi, a potem... - Aż się wzdrygnął.
                Żeby przestał myśleć o takich głupotach, dostał słodkiego całusa. Jęknął w moje usta, na co ja się uśmiechnąłem. Wyglądało na to, że w całowaniu nie byłem najgorszy...

8 komentarzy:

  1. Witam :) Tu znowu Anonimowa Czytelniczka. Rozdział co prawda krótki ale jest ! Czekam na następny chociaż z tego co widzę prędko się nie pojawi. No trudno...i tak będę czekać.No...i zacznie się coś "dziać" między Billem i Tomem ?
    A i proszę nie kończ tak szybko twojego opowiadania. Nie mogę się od niego oderwać!Cały czas niecierpliwie czekam na kolejne rozdziały. Kocham twoje opowiadanie .. :D Życzę dużo weny ;)
    P.S mam pytanie. czytałaś może opowiadanie "Przywiązana lalko nie zapominaj do kogo należysz " ? To jedno z moich ulubionych opowiadań i pytam z ciekawości czy je znasz ? :P

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Hej :) Rozdziały z reguły pojawiają się raz w tygodniu i tak będzie już do końca, chyba że wena mnie całkiem opuści ;)
      Co do zakończenia... Przykro mi. Kiedy w głowie pojawiła mi się wizja tego opowiadania, postanowiłam sobie, że będzie miało 50 rozdziałów. Już i tak kończą mi się pomysły na tę historię, dlatego tym bardziej muszę być konsekwentna. Może jeszcze kiedyś napiszę jakiś twincest... Nie wiem. Książka raczej całkowicie mnie pochłonie.
      A co do Twojego pytania... Coś mi mówi ten tytuł, więc chyba czytałam. Tylko chyba nie dotrwałam do końca xD
      Pozdrawiam :)

      Usuń
    2. No szkoda :( skoro było zaplanowane od początku to trudno.I tak niecierpliwie będę czekać na odcinki.Przyznam się , że też pisałam opowiadanie z kuzynką.Miałyśmy bloga ale po ósmym czy dziewiątym odcinku zawiesiłyśmy go.Nikt nie komentował itp. ale opowiadanie piszemy nadal 'dla siebie' i jeśmy w trakcie tworzenia 40 odcinku.Blog zawiesiłyśmy rqczej na stałe. Jeśli chcesz zajrzeć totu masz link : in-your-golden-cage.blog.onet.pl ; )

      Usuń
  2. Krotkie, Kasiu.. Dlaczego?! Wiesz, sexik na zakonczenie by sie przydal. I w ogole nie wiem, dlaczego juz konczy sie. Ale szczerze powiedziawszy, naprawde ciezko wymyslic cos dlugiego. Pod prysznicem dzis myslalam nad planem wydarzen u mnie. W koncu mam juz 48 za soaba i tak rozmyslam jak dopjsc do momentow, ktore sobie wysnaczylam, jako kumulowanie sie akcji... Dobrej nocy


    Sinni

    OdpowiedzUsuń
  3. A więc David nadal się chłopakami opiekuje, wujaszek dalej nieświadomy, porywacze co prawda na wolności, ale między chłopakami wszystko w porządku. Chciałoby się rzec, że wcale nie jest tak źle, jakby się mogło wydawać i wszystko zmierza w dobrym kierunku. Ale ten Bill mnie jakoś niepokoi. Jeśli rzeczywiście przyjdzie mu do głowy zabawienie się w detektywa to... Będzie źle. Przecież ci bandyci są zdolni do wszystkiego. Skoro ranili Toma, to śmiem przypuszczać, że dla Billa stanowią jeszcze większe zagrożenie. Nie wiem, co on tam kombinuje, ale lepiej, żeby się dwa razy zastanowił, zanim zrobi krzywdę sobie i przy okazji Tomowi, któremu bardzo zależy na jego bezpieczeństwie.
    Króciutki rozdział, kochana, ale za to wprowadził trochę niepewności i pokazał, jak bardzo chłopcy o siebie dbają. Czekam na kolejną część. Weny, Kasiu.

    Pozdrawiam z głębi serducha,
    Nikola.

    OdpowiedzUsuń
  4. Dobra, skoro już komentuję, to hurtowo. Wracając od Nikoli, wpadłem do Ciebie. Tęskniłaś? Na pewno bardzo. xD
    Przepraszam za nieobecność, ale ostatnio trochę zajęty jestem. Teraz jednak znalazłem chwilę i wszystko przeczytałem. Jako, że jestem leniwym skunksem nie będzie to długi komentarz. Powiem tyle, że to dobrze, że nic większego się w tej fabryce nie wydarzyło, ale wiem, że to nie koniec. Skoro porywacze są na wolności, to pewnie upomną się o swoje. Skoro zbliża się koniec tego opowiadania, to pewnie akcja trochę się zaostrzy. A może nawet odcinki będą dłuższe? Przemyśl to, Kasia. xD A tak w ogóle, to może jeszcze coś napiszesz. Wiem, że mówisz o książce i gratuluję, ale mam na myśli coś na bloga. Szkoda, żeby to było ostatnie.
    Odpowiadając na Twoje wcześniejsze wypowiedzi skierowane do mnie, powiem, że owszem impreza była przednia, choć końcówki nie pamiętam. A z auta wyrzucać będę, bo muszę się zemścić za jedną taką akcję. Tylko cicho. Nikomu ani słowa. Szczególnie takiej jednej pani ;P
    Będę teraz miejmy nadzieję wpadał częściej, choć z czasem bywa różnie. Pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń
  5. W końcu zabrałem się za przeczytanie Twojego rozdziału, ale jest tak wcześnie, że nie wiem, czy coś w miarę sensownego umieszcze w tym komentarzu. Rozdział krótki, ale do tego chyba przyszło mi się przyzwyczaić. :D Jednak nie mogę uwierzyć w to, że już opowiadanie chyli się ku końcowi, zwłaszcza, że mam takie uczucie, że tak długo mnie tu nie było, gdy nie komentowałem. W dodatku mówisz, że nie masz już pomysłów... To ja tym bardziej jestem ciekaw zakończenia! ;) I ciekawi mnie również to, czy bliźniaki w końcu zrobią krok do przodu i nie skończy się tylko na buziaczku. :P Chyba, że ich relacje pozostaną bardziej braterskie, to wiedz, że ja na pewno gniewać się nie będę xD
    Dobra, kończę ten swój wywód i za ewentualny bezsens i błędy przepraszam, ale piszę przez komórkę. Weny, Kasiu.

    Pozdrawiam,
    Krzysiek.

    OdpowiedzUsuń
  6. Ten komentarz został usunięty przez autora.

    OdpowiedzUsuń