UWAGA!

Blog zawiera treść twincest, czyli fizycznej i psychicznej miłości braci. Jeśli nie jesteś zwolennikiem tej tematyki - opuść bloga.
Niektóre sceny w opowiadaniu mogą być drastyczne, więc czytasz na własną odpowiedzialność.
Jeżeli jednak opowiadanie przypadło Ci do gustu i chciałbyś/chciałabyś być informowany/na o nowych rozdziałach, pisz w komentarzu swoje GG lub adres bloga.
Na pewno poinformuję :)

sobota, 9 listopada 2013

Rozdział 40.



                Cześć! Mamy rozdział i to taki, z którego powinniście być zadowoleni :D Ale po kolei…
                Anonimowa Czytelniczko, ja Ci odpisałam w komentarzu pod poprzednim odcinkiem, ale nie wiem, czy to widziałaś, więc napiszę jeszcze tutaj: Rozdziały z reguły pojawiają się raz w tygodniu i tak będzie już do końca, chyba że wena mnie całkiem opuści ;)
Co do zakończenia... Przykro mi. Kiedy w głowie pojawiła mi się wizja tego opowiadania, postanowiłam sobie, że będzie miało 50 rozdziałów. Już i tak kończą mi się pomysły na tę historię, dlatego tym bardziej muszę być konsekwentna. Może jeszcze kiedyś napiszę jakiś twincest... Nie wiem. Książka raczej całkowicie mnie pochłonie.
A co do Twojego pytania... Coś mi mówi ten tytuł, więc chyba czytałam. Tylko chyba nie dotrwałam do końca xD
                Nikola, coś czuję, że po tym rozdziale zrobisz mi kuku… xD
                Robert, pytałeś, czy za Tobą tęskniłam. Wiesz… hm… cóż… jakby Ci to powiedzieć, żeby Cię nie urazić… Za Twoim poczuciem humoru na pewno! :D Leniwy skunksie (sam tak o sobie napisałeś!), czy teraz dla Ciebie akcja nie jest wystarczająco ostra? Nie bądź zachłanny! xD Czy rozdziały będą dłuższe nie wiem. Naprawdę chciałabym to opowiadanie szybko skończyć, a dłuższe rozdziały = dłuższe pisanie. Także niczego nie obiecuję. Ale ten jest długi! :D A czy coś jeszcze napiszę? Tylko przy Tobie jestem sobą to nie jest mój jedyny blog, bo piszę od ponad czterech lat i w sumie to miałam ich z sześć xD A jeśli jesteś głodny mojej twórczości, to zawsze możesz kupić książkę, kiedy już ją wydam :D Chyba że Niki pożyczy Ci swój egzemplarz :D
                A teraz dedykacja dla mojego bliźniaka, który ma dziś urodziny! Illusion, kochanie, ja Ci już złożyłam życzenia, ale jeszcze raz WSZYSTKIEGO NAJLEPSZEGO!
                I… zapraszam :D



Tom


                        Od kilku dni miałem dziwne wrażenie, że Bill coś ukrywa przede mną. Od kilku dni, a dokładnie od momentu, gdy przyznał mi się do chęci pomocy policji. Ja wiedziałem, że to szlachetne z jego strony i w ogóle... Ale nie zniósłbym, gdyby jemu coś się stało! Przypomniało mi się, co przeżyłem i przeszły mnie ciarki. Omal tam nie zginąłem... Omal...  Nie! Nie chcę nawet o tym myśleć! Już jest po wszystkim. Co prawda nie wiadomo, czy tamte bandziory nie wrócą po kasę, lecz miałem nadzieję, że jednak to nie nastąpi. Na razie wszystko grało i chciałem, by tak zostało. Miałem zespół, znów zaczynaliśmy próby... Było super! Jost mówił, że będziemy sławni, bo mamy potencjał i tylko musimy nad nim ciężko popracować... Dalej już nie słuchałem tamtej przemowy, póki nie dotarł do części dotyczącej piosenek. Oczywiście chciał coś tam jeszcze zmieniać, ale my wykłóciliśmy się o swoje. No, prawie wykłóciliśmy... David jest mocnym zawodnikiem i nawet ja z Billem czasami mu nie dajemy rady...
                Właśnie - ja i Bill! Pomijając moje bzdurne podejrzenia, Bill był cudowny. Nigdy wcześniej nie reagował tak spontanicznie i bez żadnych "ale" nie "łasił się" do mnie. Był taki słodki... Był... po prostu uroczy. I taki piękny! Czy ja miałem bzika na punkcie własnego brata?
                Ale to, że był taki wspaniały, nie znaczyło, że nie widziałem jego dziwnego zachowania. Oprócz tego,  że stał się bardziej milusiński (co mnie się cholernie podobało!), jeszcze znikał za dnia, głównie wtedy, gdy Andreas urządzał sobie wychodne, mimo protestów Davida. Nie wiedziałem, co Bill i Andreas mają za konszakty, ale jednego byłem pewny – nie podobało mi się to. Za to kiedy Billy wracał… te chwile były nasze. Najlepsze były wieczory, gdy leżeliśmy na jednym łóżku i tuliliśmy się do siebie. Chociaż jeśli mam być szczery, na przytulaniu się nie kończyło. Całowaliśmy się jak szaleni i badaliśmy swoje ciała. Na początku tylko dłońmi, jednak szybko doszły do tego także usta. A kiedy któregoś razu Bill usiadł mi okrakiem na biodrach i całował, jakby jutra miało nie być, myślałem, że nie wytrzymam i zedrę z niego ubrania, a potem…
                - Bill, przestań – jęknąłem, odpychając go od siebie.
                - Nie chcesz? – W jego głosie słyszałem smutek. Ale w oczach strach. On nie był jeszcze na to gotowy, dlatego musiałem to przerwać.
                Chociaż ledwo wytrzymywałem…
                - Chcę. – Podniosłem się do siadu, kładąc dłoń na jego policzku. – Bardzo chcę, ale ty jeszcze nie. – Bill otworzył usta, zapewne żeby zaprzeczyć, ale ja mu na to nie pozwoliłem. – Nic nie mów. Ja to widzę, Bill. Boisz się, a ja nie zrobię nic wbrew tobie. – Cmoknąłem go szybko w usta, po czym dodałem szeptem: - Kocham cię.
                - Uwielbiam, kiedy to mówisz – mruknął w moje usta, a właściwie to jęknął, a potem wpił się w nie. Cholera, Bill! Och… - A teraz pozwól, że cię zaspokoję…
                Chciałem zapytać, o czym mówi, ale on już obcałowywał mój brzuch, schodząc coraz niżej. Nie, nie zrobi tego… Łapiąc za gumkę moich bokserek, spojrzał mi w oczy takim wzrokiem, że prawie eksplodowałem. Uwolnił moją męskość i aż oblizał usta, a ja patrzyłem na to oniemiały. A gdy koniuszek jego języka spotkał się z czubkiem mojego członka, nie wytrzymałem – odchyliłem głowę do tyłu, jęcząc przeciągle. Opadłem na poduszkę, zakrywając ręką oczy, gdy tymczasem Bill działał. Powoli wziął go w usta, doprowadzając mnie do szału. Chwilę potem już ruszał głową w górę i w dół, a ja drżałem. Tak, drżałem – z rozkoszy. Nie wiem, jakim cudem on był w tym taki dobry, ale po chwili zaciskałem pięści na prześcieradle, zagryzając wargi, żeby nie jęczeć jak głupi, choć i tak było mi trudno.
                - Bill, zaraz dojdę… - ostrzegłem, gdy czułem, że zbliża się moment kulminacyjny.
                Ale Bill nie przestawał… A ja po chwili nie miałem siły na nic.
                Na samą myśl o tamtym wieczorze uśmiechałem się i dostawałem dreszczy.
                Jednak za każdym razem na ziemię sprowadzały mnie krzyki Davida i Andreasa. Jeszcze rok temu nikt się nami nie interesował, a teraz mieliśmy dwóch upartych opiekunów. A wiadomo, gdzie kucharek sześć… Zawsze, gdy pytaliśmy o zgodę na przykład na wyjście z domu, wybuchała awantura. Andreas nie miał nic przeciwko, David – owszem. Twierdził, że nie powinniśmy wychodzić, zwłaszcza że chodziliśmy do opuszczonego garażu, żeby pograć. David, mimo że był menadżerem muzycznym, nie miał w domu pomieszczenia, w którym moglibyśmy ćwiczyć. Dlatego musieliśmy znaleźć je na własną rękę. Tylko co z tego, że znaleźliśmy, skoro nie mogliśmy wychodzić. Gdy tylko mężczyźni zaczynali się kłócić, Gustav i Georg ulatniali się do swoich pokoi, a ja i Bill staraliśmy się załagodzić sytuację.
                Tak było też tym razem.
                - O co chodzi? – spytałem cicho Billa, bo jeszcze nie wyłapałem powodu kłótni.
                - O to, co zawsze – rzekł. – Chłopaki zapytali, czy mogą wyjść połazić po mieście, no i rozpętali wojnę.
                Westchnąłem. Czasem miałem wrażenie, że nasi kuzyni lubią te kłótnie, skoro zadawali takie głupie pytania. Przecież wiadomo, że zdania będą podzielone i wyniknie z tego burda. Ja już wolałem siedzieć w domu, żeby nie prowokować wujka i menadżera, a oni tak bezmyślnie… Ech.
                Gdy zobaczyłem, że jeszcze chwila, a oni rzucą się sobie do gardeł, wkroczyłem do akcji.
                - Ej! – wrzasnąłem, wpychając się między nich. – Co wy wyprawiacie?! Zachowujecie się jak dzieci! Nie możecie dojść do jakiegoś porozumienia?
                - Porozumienia? Z nim? – warknął David. – To niemożliwe. Jest nieodpowiedzialnym gnojkiem!
                Andreas chciał go uderzyć, nie przejmując się tym, że stoję między nimi. Zmiażdżyłby mnie…
                - Spokój!
                - Kim ty dla nich jesteś, co? – warknął Andreas przez zaciśnięte zęby. – Za kogo się uważasz, decydując, co jest dla nich dobre, a co nie? Nie znasz ich!
                - A ty ich znasz? – prychnął Jost. – Błagam cię. Ty nawet nie pamiętasz jak się nazywasz, a chcesz decydować za czwórkę nastolatków? Nie bądź śmieszny.
                Andreas warknął.
                - To ja jestem ich prawnym opiekunem i rodziną!
                - Może powinno się to zmienić? – Andreasa zatkało. Mnie zresztą też. – Z chęcią zdejmę z twoich bark ten „ciężar” i przejmę opiekę nad chłopakami. Co ty na to?
                Nasz wujek przestał się szarpać, ale jego wzrok… gdyby mógł zabijać… Aż ja się przestraszyłem i dyskretnie wycofałem.
                - Zwariowałeś? – spytał słabo. – Jaja sobie robisz?
                - Nie – odparł spokojnie David. – Przemyśl to – dodał i poszedł gdzieś, pewnie do swojego gabinetu.
                Andreas się wkurzył. Kopnął nogę kanapy, po czym wyszedł z domu, trzaskając drzwiami.
                A Bill za nim… Miałem już tego dość. Dlatego Bill śledził Andreasa, a ja Billa. No bardziej idiotycznie to już chyba być nie mogło!
                A jednak mogło…
                Andreas wszedł do… garażu, który upatrzyliśmy sobie na próby. A tam już na niego czekała czwórka facetów, których bardzo dobrze pamiętałem…
                On spotkał się z tamtymi… bandziorami!
                Bill chciał podejść jak najbliżej, by usłyszeć, o czym rozmawiają, jednak nie pozwoliłem mu. Przyciągnąłem go do siebie i zakryłem dłonią usta, żeby nie krzyknął.
                - Cicho – szepnąłem mu do ucha, a on od razu przestał się szarpać. – Nic nie mów. Idziemy do domu. Oni nie mogą nas zobaczyć.
                Pokiwał entuzjastycznie głową. Chwyciłem go za rękę i pociągnąłem w kierunku, z którego właśnie przyszliśmy. Biegliśmy, dlatego po kilku minutach byliśmy w domu. Pustym domu.
                Bill był przerażony. Pewnie, podobnie jak ja, zastanawiał się, o co w tym wszystkim chodzi. Dlaczego Andreas spotkał się z porywaczami? Czy to wszystko od początku było ukartowane? Udawane? Dlaczego?
                Usiadłem koło Billa, biorąc go w ramiona.
                - Tom, kim byli ci ludzie z Andreasem? – spytał cicho.
                Westchnąłem.
                - To byli ci… no wiesz.
                Bill poderwał głowę do góry.
                - Porywacze? – Skinąłem głową. – To trzeba zadzwonić na policję! Teraz ich złapią!
                - I przy okazji zamkną Andreasa. – Objąłem go mocniej, bo chciał wstać. – Chcesz odebrać chłopakom ojca?
                Zamilkł.
                - Co on tam robił?
                - Nie wiem, Billy. – Pocałowałem go w czubek głowy. – Ale nie bój się. Ty jesteś bezpieczny. Ciebie nie pozwolę im tknąć. – Zszedłem ustami na jego czoło, nosek, policzki…
                - Tom…
                - Ciii…
                W końcu złączyłem nasze usta w namiętnym i głodnym pocałunku. Bill aż jęknął.
                Szczerze? Bałem się. Spotkanie Andreasa z porywaczami nie wróżyło nic dobrego. Bałem się o Billa, a w tamtej akurat chwili chciałem się zatracić w naszej miłości i zapomnieć o wszystkim. Całowałem go tak, jakby jutra miało nie być, błądząc dłońmi po jego ciele, choć, niestety, przez ubranie. Bill odwzajemniał pocałunek z równą pasją, obejmując mnie mocno za szyję. W końcu wziąłem go na ręce i zaniosłem do naszego pokoju, gdzie zdjąłem z niego tę jego cholernie obcisłą koszulkę. Mimo tego że był strasznie chudy, jego ciało szalenie mi się podobało. Jęknął, gdy zacząłem całować i ssać jego szyję, schodząc coraz niżej. A gdy wziąłem do ust sutek, niemal krzyknął, wyginając się w lekki łuk.
                - Tom… - sapnął.
                Wróciłem do ust, przejeżdżając dłonią po jego boku. A on owinął się rękami i nogami wokół mnie niczym bluszcz i całował mocno i wręcz brutalnie. Nie przeszkadzało mi to. Ba! Chciałem więcej. Bill pozbawił mnie koszulki i ciekawsko błądził rączkami po całym moim ciele. Rozgrzewał mnie tym jeszcze bardziej. Jego dotyk wręcz parzył. Ja płonąłem. Ale to był taki przyjemny ogień…
                W końcu zdjąłem z niego spodnie, co łatwe nie było, bo to cholerstwo było okropnie obcisłe! Zawsze się zastanawiałem, jak on może w tym chodzić, a teraz… Przecież mój członek, co miał więcej miejsca nie wytrzymywał, a co dopiero jego…
                - Spokojnie – mruknął rozbawiony, gdy szarpałem się ze spodniami, żeby ściągnąć mu je z jego seksownego tyłeczka i pomógł mi.
                Aż sapnąłem z ulgą…
                Odwdzięczył mi się tym samym, z tym, że cały czas patrzył mi głęboko w oczy. Nic nie mówiliśmy, po prostu działaliśmy. Nie potrzebowaliśmy słów, żeby wiedzieć, że oboje tego pragniemy.
                Pchnąłem go na poduszkę i zawisłem nad nim, podpierając się na dłoniach. Przez chwilę patrzyliśmy sobie w oczy, a potem musnąłem lekko jego rozchylone usta, chcąc mu tym przekazać, jak bardzo go kocham i że go nie skrzywdzę.
                - Wiem, Tom – rzekł cicho.
                Ja tylko się uśmiechnąłem. Ach, ta nasza bliźniacza telepatia…
                Znów całowałem jego ciało, zatrzymując się dopiero przy linii bokserek. Podniosłem głowę i napotkałem wzrok bliźniaka. Skinął prawie niezauważalnie głową, dając mi pozwolenie na dalsze poczynania. No to działałem…
                Gdy uwolniłem jego męskość, zdawała się krzyczeć: „nareszcie!”. Uśmiechnąłem się sam do siebie i cmoknąłem główkę, a potem włożyłem sobie do ust. Wtedy Bill mocno zadrżał. Jego jęki sprawiały, że zapominałem o wszystkim i skupiałem się na tym, by dać mu jak najwięcej przyjemności.
                Całość nie trwała długo. Bill był mocno podniecony, dlatego po kilku minutach doszedł w moich ustach. W końcu on kilka dni temu też… no, wiadomo co.
                Bill był zaspokojony, ale ja nie. Ba! Teraz jeszcze bardziej go pragnąłem. Widząc go takiego ledwo przytomnego po orgazmie, z zaróżowionymi policzkami i zamkniętymi oczami, miałem ochotę wejść w niego od razu. Wiedziałem, że nie mogę. Pochyliłem się nad nim.
                - Bill – szepnąłem. – Pragnę cię.
                Otworzył oczy i spojrzał na mnie zamglonym wzrokiem.
                - Więc weź mnie.
                Dwa razy nie trzeba było mi powtarzać. Przyssałem się do jego ust, a po chwili wstałem i poleciałem do łazienki. Z szafki wyjąłem jakiś balsam i wróciłem z nim do pokoju. I mnie wmurowało w podłogę. Mój… brat się masturbował. Oj, Billy, zaraz ci ulżę… Podszedłem i postawiłem buteleczkę na szafce nocnej. Specjalnie kusząco powoli zdjąłem swoje bokserki i rzuciłem je gdzieś w kąt. Bill przestał się pieścić, patrząc na to. I bardzo dobrze, bo ja chciałem to robić.
                Klęknąłem na łóżku, a Czarny grzecznie rozłożył nogi, czekając na mój kolejny ruch. Wiedział, co teraz nastąpi. Znów zawisłem nad nim i powiedziałem:
                - Kocham cię, wiesz o tym, prawda? – Skinął głową. – Będę delikatny. – Cmoknąłem go lekko w usta.
                Wziąłem buteleczkę z balsamem do ręki i wylałem sobie trochę na dłoń. I dalej nie wiedziałem, co robić. To jego pierwszy raz, więc nie mogłem tak od razu wtargnąć do jego wnętrza, bo potem nie usiadłby przez tydzień. Niby oglądałem w necie kilka filmików, ale teraz się stresowałem i zapomniałem, co na nich było. Ach, palce! No tak, trzeba go rozciągnąć… Dobrze nawilżyłem palec wskazujący i zbliżyłem go do wejścia Billa. Spiął się, więc go pocałowałem, żeby odwrócić jego uwagę i dopiero wtedy wślizgnąłem palec do środka i zacząłem nim delikatnie poruszać. Bill jęknął.
                - Boli? – spytałem czule.
                - N-nie… Jest tylko trochę… dziwnie.
                W to nie wątpiłem. Mieć w tyłku czyjegoś palca to na pewno nie jest miłe uczucie. Pogłaskałem go po policzku, dołączając drugi palec. Tym razem jęk Billa bardziej wyrażał rozkosz, więc pokusiłem się o trzeci palec. Ruchy mojej ręki stawały się coraz szybsze, podobnie zresztą jak mój oddech.
                - S-starczy… - szepnął w końcu Bill. – Zrób to, Tom… Wejdź we mnie.
                Och! Twoje życzenie jest dla mnie rozkazem, najdroższy.
                Wyjąłem palce i po raz kolejny wylałem sobie na dłoń trochę balsamu, po czym wtarłem go w swojego członka. Nakierowałem na wejście Billa i lekko pchnąłem, ale ledwo znalazł się w nim czubek, Czarny już się skrzywił. Cholera.
                - Przepraszam – szepnąłem. – Chwilę poboli. Wytrzymaj. Kocham cię.
                Zacisnął powieki, spod których i tak wypłynęły łzy. Nie płacz, Billy. Błagam… Pocałowałem go, chcąc znów odwrócić jego uwagę i powoli wsuwałem się głębiej. Gdy wszedłem do końca, zatrzymałem się, by mógł się do mnie przyzwyczaić. Oparłem czoło o jego o jego czoło i patrzyłem na jego piękną, lecz teraz wykrzywioną bólem twarz. Chwyciłem jego męskość i zacząłem ją stymulować. To pomogło i mój ukochany powoli się rozluźniał, jęcząc cichutko, a ja zacząłem się delikatnie w nim poruszać. Nie minęło dużo czasu, a Czarny wyjęczał:
                - Szybciej…
                Spełniłem jego prośbę ochoczo, bo sam już ledwo wytrzymywałem. Pieściłem jego penisa w rytm pchnięć biodrami - czyli z czasem coraz szybciej. Nie mogliśmy się powstrzymać – jęczeliśmy głośno, a właściwie to chyba krzyczeliśmy, nie przejmując się tym, że być może w domu ktoś jest i nas słyszy. To byłaby katastrofa…
                Przypomniałem sobie swój pierwszy raz – z Emilie, koleżanką z klasy. Jasne, było fajnie, ale to, co czułem teraz… Teraz było o niebo lepiej. Może dlatego, że robiłem to z Billem. Moim kochanym Billy’m…
                Spełnienie osiągnęliśmy w tym samym momencie, wykrzykując swoje imiona, a potem ja opadłem na niego, dysząc ciężko. Czarny nie był w lepszym stanie. Potargane włosy od szamotania się po łóżku, rumieńce… Widać, że właśnie miał dobry seks. Pocałowałem go i wyszedłem z jego wnętrza, przy czym lekko się skrzywił. Przykryłem nas i przytuliłem mojego… kochanka, a on od razu zasnął. Mój czarnowłosy anioł…


                Boże… NIGDY. WIĘCEJ! xD

7 komentarzy:

  1. Ach, Kasiu! xDD Dziękuje jeszcze raz za życzenia, dedykacje i za ten odcinek! Był świetny! :D Ich zbliżenie opisałaś idealnie - tak jak trzeba. Strasznie mi się podobało. Ale nie mam pojęcia, co mógłbym więcej dodać, tak mnie ten odcinek zaskoczył. Oczywiście pozytywnie! :D Hah, uwielbiam Cię po prostu, siostro! <3 xD Czekam za to na kolejną część, więc weny, bliźniaczko! :D

    Pozdrawiam,
    Krzysiek.

    OdpowiedzUsuń
  2. Kochani, czy Wam też wyświetla się czarny tekst?

    OdpowiedzUsuń
  3. Nie przesadzaj z tym: nigdy więcej:) dobrze Ci poszło :)
    Im dłużej to czytam, tym bardziej żałuję, że nie mam swojego bliźniaka:/
    ale koniec końców super piszesz, buziaki:*

    OdpowiedzUsuń
  4. Dobrze poszło , heh kurde nie wiem co napisać ale serio podobał i się ten rozdział a z komentarzami nie martw , ja ciągle o tym zapominam . Czekam na kolejny Nao :D

    OdpowiedzUsuń
  5. Cześć, twoje opowiadanie jest na prawdę świetne, nie piszę nigdy komentarzy, ale tym razem coś napiszę bo bardzo chcę kolejny rozdział. Czytam opowiadania o twincest już od roku, ale nigdy się do tego nie przyznaję, choć bardzo je lubię, a teraz bardzo cię proszę napisz kolejny rozdział :)

    OdpowiedzUsuń
  6. Ja rownież nigdy nie komentuje, ale z ustęsknieniem czekam na kolejny rozdział, bo uwielbiam Twoje opowiadanie. Jest jednym z lepszych jakie czytałam, a trochę już ich było, lecz Twoje ma coś w sobie, że mnie zachwyca.
    Pozdrawiam i życzę weny :)
    Julie

    OdpowiedzUsuń