No i co? Bolało? :D
Jest pięć
komentarzy – jest nowy rozdział. Zapraszam!
Bill
Obudził
mnie jakiś dziwny błysk. Myślałem, że to burza i czekając na grzmot, wtuliłem
się w ciepłe ciało bliźniaka. Jednak gdy usłyszałem cichy śmiech, otworzyłem
powoli oczy i spojrzałem w stronę jego źródła.
I
spadłem z łózka, wrzeszcząc w niebogłosy i zabierając ze sobą kołdrę. Teraz
Gustav i Georg mieli jeszcze lepszy widok – Tom jak go Pan Bóg stworzył.
Toma
obudził chyba mój krzyk. Przez chwilę w ogóle nie kontaktował i patrzył na
chłopaków jak na przybyszy z kosmosu, a kiedy jego mózg zaczął pracować, pisnął
jak panienka i zasłonił się rękami. W normalnych okolicznościach parsknąłbym
śmiechem, ale teraz… byłem przerażony. Nakryli nas w jednym łóżku, przytulonych
do siebie i do tego obu nagich… Znaczy nie wiedzieli, czy ja też nie miałem
gaci, ale myślę, że sam się zdradziłem tym ściągnięciem kołdry. Nie byli tacy
głupi, żeby nie zauważyć, że coś tu jest nie halo.
Mój brat wziął dwie poduszki i
zasłaniając się nimi z obu stron, poleciał do łazienki, sprawiając, że G&G
wybuchli głośnym śmiechem. Spiorunowałem
ich wzrokiem, co od razu podziałało, bo przestali rechotać.
- Co wy tu robiliście? - wydusił Georg.
- Wtedy, kiedy wy bezczelnie wtargnęliście do naszego
pokoju? Wyobraź sobie, że spaliśmy! - warknąłem. - Mogliście zapukać - dodałem
spokojniej, zbierając się z podłogi, na której wciąż siedziałem.
- Pukaliśmy, ale nie słyszeliście - odparł Gustav,
patrząc w aparat, po czym zachichotał.
Nic dziwnego, pomyślałem. Po tym, co wczoraj
wyprawialiśmy, zasnęliśmy w przeciągu minuty jak zabici. Przynajmniej ja. Swoją
drogą, dobrze, że łóżko było takie miękkie, bo tyłek skutecznie przypominał mi
o naszych wczorajszych igraszkach. Zresztą, ja i tak nigdy tego nie zapomnę.
Było... magicznie. Jasne, bałem się i to jak cholera, ale gdy spoglądałem w
oczy Toma pełne miłości, wszystkie obawy odchodziły w niepamięć. Był taki
czuły. Taki...
Do rzeczywistości przywróciła mnie kolejna salwa
śmiechu. Przypomniałem sobie, że chłopaki mają nasze zdjęcia.
Tak, zdjęcia. Błysk, który mnie obudził to był flesz.
- Oddawaj to - warknąłem, sięgając po aparat, ale
Gustav zdążył się odsunąć, przez co ja znowu zaliczyłem glebę.
Brawo, Bill. Sieroto jedna.
Szybko się pozbierałem i zacząłem walkę o sprzęt,
który mógł nam narobić problemów. Niestety, dwóch na jednego to nie jest
sprawiedliwe i z góry byłem na przegranej pozycji. A Tom chyba nie zamierzał
opuszczać swojej kryjówki. W końcu skończyło się na tym, że się poddałem. Nie chciałem,
żeby zobaczyli mojego „małego", a tak by było, gdybym dalej się z nimi „bił".
Postanowiłem, że później razem z Tomem się tym zajmiemy.
Jakoś udało mi się wypędzić chłopaków. Dopiero wtedy
Tom wrócił do pokoju, wciąż nagi, bo przecież nasze ubrania były porozrzucane
na cztery strony świata, a czystych też sobie nie wziął. Podszedł do drzwi i
zamknął je na klucz, a potem powoli zbliżył się do mnie, patrząc mi w oczy.
Zsunął kołdrę, którą cały czas się zakrywałem i zlustrował mnie wzrokiem,
zatrzymując się na moim członku. Podniosłem mu głowę.
- Tutaj mam oczy – powiedziałem i pocałowałem go w
usta, wyczuwając, że się uśmiecha.
Tom przyciągnął mnie do siebie jeszcze bardziej,
pogłębiając pocałunek, a ja zarzuciłem mu ręce na szyję. Po chwili poczułem,
jak jego ręka wędruje na mój pośladek i lekko go ściska. Jęknąłem, co chyba odebrał jako aprobatę, bo
zrobił to jeszcze raz. A ja znów jęknąłem, odklejając się od jego ust. Nie
puścił mnie, a tylko przeniósł się na szyję.
- Tom…
- Hmmm?
- Przestań – szepnąłem.
No ludzie, byłem nastolatkiem, w którym buzowały
hormony i który niedawno poznał smak seksu. I choć bolał mnie tyłek, miałem
ochotę rzucić Toma na łózko i powtórzyć to, co robiliśmy zeszłej nocy.
Tom odsunął się, dysząc ciężko. Po tym i po jego
błyszczących oczach poznałem, że jest tak samo podniecony jak ja. Cóż,
musieliśmy sobie ulżyć…
Po porannych przyjemnościach wykąpaliśmy się i
zeszliśmy na śniadanko. Tryskałem wyśmienitym humorem, chociaż musiałem uważać
podczas siadania. Najchętniej nie rozstawałbym się z mięciutką podusią, ale to
mogłoby wzbudzać pewne podejrzenia, dlatego wolałem się przemęczyć. W końcu mi
przejdzie, prawda?
Mój brat, za każdym razem, gdy widział, jak gnieżdżę się
na krześle, uśmiechał się, a potem rzucał teksty typu: „Boli? Wieczorem ci
ulżę”. Oczywiście mówił to tylko wtedy, gdy był pewny, że nikt oprócz mnie tego
nie usłyszy, ale ja i tak paliłem buraka. Drań był zadowolony, że to on
doprowadził mnie do takiego stanu, a nie jakiś inny chłopak. Phi! Innemu bym na
to nie pozwolił! Wiedziałem, że Tom mnie nie skrzywdzi. Ktoś inny mógłby się ze
mną tak nie cackać. Zresztą, ja nawet nie patrzyłem na innych.
Przechodząc w pewnym momencie obok pokoju Andreasa,
przez uchylone drzwi usłyszałem, że z kimś rozmawia. Nie chciałem tego słuchać,
zwłaszcza że już raz taka sytuacja miała miejsce i naprawdę wolałem nie
ryzykować, że znów usłyszę coś, co wywróci mój świat do góry nogami. Jednak nogi
jakby wrosły mi w podłogę – kompletnie nie mogłem się ruszyć.
- Dajcie mi jeszcze trochę czasu – powiedział błagalnie
Andreas. Nie usłyszałem odpowiedzi, więc wiedziałem, że rozmawia przez telefon.
– Nie mogę! Jost cały czas patrzy mi na ręce. – Andreas przez chwilę słuchał,
po czym westchnął. – Dobra. Dobra! Cześć.
Zakończył rozmowę, więc szybko się stamtąd zmyłem. Uciekłem
do łazienki i przyglądając się swojemu odbiciu w lustrze, zastanawiałem się, co
też nasz wujek znowu kombinuje. Najpierw spotkanie z porywaczami, teraz to. Jest
z nimi w zmowie czy co? W sumie już nic by mnie nie zdziwiło.
Przemyłem twarz zimną wodą (dobrze, że nie miałem
makijażu, bo wyglądałbym pięknie…) i wyszedłem z łazienki. Na szczęście nie
natknąłem się na Andreasa.
Wieczorem Tom, zaraz po tym, jak opowiedziałem mu o
rozmowie wujka, sprawił, że o wszystkim zapomniałem. Nie, nie kochaliśmy się –
w końcu nie byliśmy w domu sami i taka okazja już raczej prędko się nie
nadarzy. Po prostu to, jak czule się ze mną obchodził… Czułem się jak
najdroższy brylant, tak delikatny, że jeden nieodpowiedni ruch mógłby go
uszkodzić. Tom właśnie tak delikatnie mnie dotykał. Ale to nie znaczy, że się nie
pieściliśmy…
- Zamknąłeś drzwi? – spytałem, gdy przyssał się do
mojej szyi.
Zamarł, a po chwili wyskoczył z łózka, by przekręcić
klucz w zamku. Wywróciłem oczami.
- Chcesz, żeby chłopaki znowu zrobili nam zdjęcia? –
warknąłem. - Swoją drogą, trzeba je zniszczyć.
- Jutro – mruknął, kładąc się z powrotem na mnie.
- Nie, Tom. – Zepchnąłem go. – Teraz.
- Trzeba poczekać, aż zasną – rzekł z naciskiem. I w
sumie miał rację… - A do tego czasu… - Zdjął mi koszulkę, w której zamierzałem
spać i powoli wyznaczył sobie szlak od mojej szyi przez sutki i brzuch aż do
penisa.
Kurwa… Przepadłem…
- Masz siłę na akcję „Wyrywanie naszych prywatnych
zdjęć z niepowołanych łap”? – spytał po wszystkim. Słyszałem, że jest
rozbawiony, zapewne tym, że ledwo żyłem.
- Hm… - mruknąłem. – Za chwilę, ok?
Zaśmiał się, a ja nie miałem nawet siły, żeby
otworzyć oczy, a co dopiero strzelić go w ten zadredowany łeb. Rany… Nigdy nie myślałem,
że orgazm jest taki wyczerpujący…
Niestety, „chwila” przedłużyła się do godziny, bo
zasnąłem. Kiedy się obudziłem, Tom nadal leżał obok i patrzył na mnie. Po chwili
cmoknął mnie szybko w usta, a potem podniósł do góry rękę, w której trzymał…
aparat chłopaków! Od razu się ożywiłem. Zabrałem mu sprzęt i… No i się zawahałem.
Przecież grzebanie w czyjejś własności jest… niedopuszczalne! Tom, widząc moje
niezdecydowanie, przejął inicjatywę i sam zaczął szukać naszych zdjęć. Szybko je
zlokalizował, bo były najnowsze. I zamiast je od razu usunąć, to on wpatrywał się
jak sroka w gnat.
- Co się tak gapisz? – warknąłem. – Kasuj!
- Jesteś piękny – mruknął cicho. – Fajnie razem
wyglądamy.
Plasnąłem się otwartą dłonią w czoło.
- Tak, jeszcze fajniej będziemy wyglądać w gazetach. Już
widzę te nagłówki: „Wokalista i gitarzysta wschodzącego zespołu Tokio Hotel
sypiają ze sobą!”.
- I to dosłownie. – Zachichotał.
Nie no, trzymajcie mnie…
Wyrwałem mu aparat i sam zająłem się usuwaniem fotek,
na których odgrywaliśmy główne role. Musiałem przyznać, że faktycznie były
ładne. W końcu omal nie usunąłem czegoś, co już nie należało do nas. Trafiłem na
zdjęcie ślicznej blondynki z olśniewającym uśmiechem, na oko w naszym wieku. Byłem
ciekaw kim jest, ale ponieważ to nie nasza sprawa, odłożyłem aparat i zmusiłem
Toma, żebyśmy poszli spać. No bo on chciał jeszcze przeglądać fotki…
Fajny rozdział , ciekawe co z tego wszystkiego wyniknie . Nao :)
OdpowiedzUsuńKrzysiu też był sprytny i już przeczytał ten rozdział na KIL-u, ale, że tam się nie udzielam, to czekałem, aż odcinek wrzucisz na bloga i będę mógł go skomentować.
OdpowiedzUsuńCoraz bardziej ściska mnie w dołku, na samą myśl, że to może być koniec. Przywiązałem się do tej historii i do bliźniaków wykreowanych przez Ciebie, Kasiu i na pewno będzie mi ich brakować...
Co do samego odcinka... Od samego początku mam wrażenie, że z Andreasem jest coś nie tak. I z tym, że nic nie pamięta... To również jest dla mnie dziwne, bo wygląda na to, że jest zupełnie inaczej. Co do tego, oczywiście, nie jestem na sto procent pewny, ale z czasem moje wątpliwości zapewne się rozwieją. ;) Cieszę sie także, że między bliźniakami się teraz tak zacnie układa. ;d Hym, hym, co tu jeszcze... No nie wiem. Pozostaje mi tylko życzyć Ci weny do końca, śledziku, Ti, Ti. ;d xD
Pozdrawiam,
Krzysiek.
O Ty mała paskudo! Publicznie mi tu nie śledzikuj, śledziku xD
UsuńMnie też będzie brakowało tego opowiadania, bohaterów, a dodatkowo ostatnio zaczęłam się zastanawiać, jak to będzie ze znajomościami, które zawarłam w sumie dzięki temu opowiadaniu. Nie chciałabym stracić kontaktu z Tobą czy innymi twincestowiczami tylko dlatego, że ja przestałam pisać... No ale do końca jeszcze kilka rozdziałów, także spokojnie :)
Uwielbiam to opowiadanie i z niecierpliwością czekam na newsa:D Szczególnie niecierpliwie wyczekuje łóżkowych schadzek bliźniaków, ale ciiiicho:D hahaha
OdpowiedzUsuńBoski rozdział... Już nie mogę się doczekać NN ;-)
OdpowiedzUsuń