UWAGA!

Blog zawiera treść twincest, czyli fizycznej i psychicznej miłości braci. Jeśli nie jesteś zwolennikiem tej tematyki - opuść bloga.
Niektóre sceny w opowiadaniu mogą być drastyczne, więc czytasz na własną odpowiedzialność.
Jeżeli jednak opowiadanie przypadło Ci do gustu i chciałbyś/chciałabyś być informowany/na o nowych rozdziałach, pisz w komentarzu swoje GG lub adres bloga.
Na pewno poinformuję :)

sobota, 11 stycznia 2014

Rozdział 47.



                Cześć! Przybywam do Was z nowym, świeżutkim rozdzialikiem! Od razu też chciałam przeprosić za swoje nagłe zniknięcie. Po prostu… nie miałam na niego pomysłu i postanowiłam, że zrobię sobie przerwę. Wiem, że powinnam Was o niej powiadomić. Cóż, teraz mogę tylko przeprosić i mieć nadzieję, że Was nie straciłam… PRZEPRASZAM!
                Zapraszam na odcinek. Co prawda krótki i nudny, ale po prostu chciałam Wam dać znać, że żyję i nie kończę tak tego opowiadania. Doprowadzę je do końca. Jakoś… Choć muszę przyznać, że myślenie głównie o jednej osobie wcale w tworzeniu nie pomaga…
                Rozdział dedykuję Nikoli, która ostatnio mi bardzo pomogła. Ty wiesz, kochanie, o co chodzi. Dziękuję Ci za Twoje wsparcie. Kocham Cię! <3
                Oraz Robertowi. Leniwy skunksie, czekam na te obiecane zajebiste komentarze! Radzę słowa dotrzymać :P
                A teraz zapraszam! :)   
Bill


                Facet, który otworzył te paskudne drzwi był równie ohydny, jak cały ten dom. Łysy olbrzym z kolczykiem w uchu, a ciuchy to ja nie wiem skąd wytrzasnął. Jednym słowem – ohyda.
                - Nareszcie – powiedział, uśmiechając się. Albo raczej to miał być uśmiech, a wyszło coś w stylu grymasu. – A to kto? – Ruchem głowy wskazał na mnie.
                - To mój brat – odparł Tom i przyciągnął mnie do siebie, gdyż przez to wszystko nieco się odsunąłem.
                - Miałeś być sam – syknął olbrzym.
                - No cóż, przykro mi – mruknął i dosłownie wepchał się do środka, ciągnąc mnie za sobą. – Gdzie chłopaki?
                Co on odpierdala? Mi kazał się nie wychylać, a sam co robi?
                - Ostatnio nie byłeś taki wyszczekany jak próbowałem dobrać ci się do tyłeczka.
                Zadrżałem. A Toma to chyba nie ruszyło, bo nawet nie spojrzał na tego gościa.
                - To gdzie chłopaki?
                - Ralph, przyprowadź gnojków! – ryknął olbrzym. – Mamy zastępstwo. – Spojrzał na nas chytrze, a ja aż przełknąłem ciężko ślinę.
                Chwilę potem pojawił się jeszcze większy facet. Prowadził Georga i Gustava, a raczej ich popychał. Chłopaki byli nieco poobijani i lekko przestraszeni, ale nie wyglądało na to, by zrobili im coś złego. Stanęli przed nami i popatrzyli na nas współczująco.
                - Trzymajcie się – powiedział smutno Gustav.
                Uśmiechnąłem się, chcąc im przekazać, żeby się nie martwili. Jakoś sobie poradzimy. Ten… Ralph pchnął ich w stronę drzwi, ostrzegając, że mają nie sprowadzać glin, bo będzie z nami źle. Odwiązał im ręce i kazał spadać. Gdy wyszli, zamknął drzwi na cztery spusty i podszedł do nas.
                - Ręce – rzucił, szykując sznur do związania nas.
                Ja już nawet miałem puścić dłoń Toma i wyciągnąć grzecznie ręce, ale Tom mi nie pozwolił.
                - Daj spokój, Ralph – westchnął, wywracając oczami. – Przyszliśmy z własnej woli, w dodatku jesteśmy tu od jakichś dziesięciu minut. Nie zamierzamy uciekać.
                Z własnej woli… dobre sobie. Gdyby nie to, że G&G byli w niebezpieczeństwie, w życiu byśmy się nie oddali w ich łapska.
                Facet patrzył to na mnie, to na Toma i myślał. Chyba zastanawiał się, czy można nam ufać, jednak w końcu skinął głową i zwinął sznurek. Chociaż to chyba była lina. Przyjrzał się mi badawczo. Nie powiem, nie czułem się komfortowo pod naporem jego wzroku, ale dzielnie patrzyłem na niego, czując, jak mój żołądek robi fikołka. W końcu odpuścił i spojrzał na Toma, a ja wypuściłem powoli powietrze, które nieświadomie wstrzymywałem.
                - Kto to? – spytał, a raczej warknął.
                - Mój brat. Bliźniak. To do niego ostatnio wydzwaniałeś.
                Zadrżałem, przypominając sobie tamte chwile, gdy panicznie bałem się o brata. To było straszne i nie chciałbym tego ponownie przeżywać. Dlatego byłem tu razem z nim.
                Tommy spojrzał na mnie i posłał mi czuły uśmiech, który odwzajemniłem.
                Zaprowadzili nas do jakiegoś pokoju, całkiem ładnego jak na taki opuszczony stary dom, choć ciemnego. Słońce nie za bardzo tu docierało. Gdy wyszli i zamknęli drzwi na klucz, rozejrzałem się po nim. Nie był duży i znajdowała się w nim tylko stara komoda i jakieś szpargały. Pod ścianą jednak był jeszcze materac. Objąłem sam siebie ramionami. Po chwili Tom był przy mnie.
                - Zimno? – spytał czule, obejmując mnie.
                Pokręciłem głową, patrząc mu w oczy.
                - Boję się – powiedziałem cicho.
                Tom westchnął i mnie przytulił. Wtuliłem policzek w jego bluzę, zamykając oczy. Naprawdę się bałem, choć jak na razie nie było tak źle, jak myślałem, że będzie. Wszystko jeszcze mogło się wydarzyć.
                Kiedy się od niego odsunąłem, pocałował mnie krótko w usta, po czym oparł swoje czoło o moje i zapatrzył się w moje oczy.
                - Nie bój się. Ja nie pozwolę cię skrzywdzić – powiedział cicho.
                Westchnąłem.
                - A co z tobą? – spytałem. – Siebie też nie pozwolisz skrzywdzić?
                - Mną się nie przejmuj. – Uśmiechnął się słodko.
                A we mnie się zagotowało. Odepchnąłem go gwałtownie, czym go zaskoczyłem.
                - Będę się przejmował, do cholery! – warknąłem. – Będę się przejmował, bo cię kocham, kretynie! Bo bez ciebie moje życie nie będzie miało sensu! Bo…
                Ale tego już nie dokończyłem, bo Tom przybliżył się do mnie i wpił w moje usta, łapiąc mnie mocno za kark. Jęknąłem w jego usta. To był cholernie namiętny pocałunek. Wręcz władczy. Całował mnie tak, jakby chciał mnie pożreć.  Nie wiedziałem, że on tak potrafi. Objąłem go mocno za szyję i przylgnąłem całym ciałem do Toma. Chwilę potem poprowadził mnie w stronę materaca, na który oboje padliśmy. Ja na materac, a Tom na mnie. W końcu zaczęło nam brakować powietrza, ale mój… kochanek mimo to nie próżnował – zajął się moją szyją, całując ją, liżąc i ssąc. Cholera…
                - Tom… - sapnąłem cicho.
                - Cii… - uciszył mnie, wkładając dłonie pod moją koszulkę. Po chwili już jej na sobie nie miałem. Zsunął się z szyi na moje ramię, a potem niżej.
                Gdy chwycił w usta jeden z moich sutków i się nim bawił, doprowadzając mnie do białej gorączki, usłyszeliśmy zgrzyt zamka…

9 komentarzy:

  1. Czekałam na rozdział i się doczekałam :D Świetny , chce już następny , żeby dowiedzieć się co będzie dalej . Nao

    OdpowiedzUsuń
  2. Witam i zapraszam na blog o ciekawej tematyce mam nadzieje, że wpadniesz i przeczytasz, a może nawet skomentujesz 666-obsesji.blogspot.com zapraszam Mr.M

    OdpowiedzUsuń
  3. ciekawe rozegranie... Andreas na pewno to wszystko ukartował!!tylko w jakim celu? no cóż. odcinek świetny i wcale nie nudny :D czekam na kolejny !!! :P

    OdpowiedzUsuń
  4. Super odcinek, czekam z niecierpliwością na kolejny, pisz dalej :)

    OdpowiedzUsuń
  5. Hej, wybacz, że przestałam śledzić twojego bloga, ale zapomniałam o nim w twojej "przerwie". Chciałabym to wszystko nadrobić, ale chyba nie dam rady wszystkiego załączyć w jeden komentarz :) Powiem krótko: JEST ZAJEBIŚCIE!!!

    OdpowiedzUsuń
  6. Kasiu, przede wszystkim, muszę Ci serdecznie podziękować za dedykację. Jak najbardziej wiem, o czym mówisz, a Ty, skarbie, wiedz, że możesz na mnie liczyć. Ponadto, muszę zaznaczyć, że wybrałaś idealny rozdział na takową dedykację, ponieważ uwielbiam tę tajemniczość, która wciąż niezmiennie panuje wokół sprawy związanej z interesami Andreasa i tymi facetami, którzy mają teraz naszych bohaterów w garści. I jeszcze ta opuszczona posiadłość pośrodku lasu, w której może się wydarzyć absolutnie wszystko... Cud, miód i motylki w brzuchu Nikoli! Takie niebezpieczeństwo to ja lubię :D Mam nadzieję, że tworzysz kolejne rozdziały, bo nie mogę się już doczekać ciągu dalszego. Zatrzymałaś akcję w świetnym momencie. Przypuszczam, że te drzwi mogą być otwierane przez Ralph'a, albo... Paula. Jeśli to ten drugi, to wolałabym nie być na miejscu Toma i jego tyłeczka :P Ani Billa z resztą, bo nie wiemy tak naprawdę, jaki oni będą mieć do niego stosunek. Tym bardziej, że raczej się go tam nie spodziewali. Ale w sumie, jeśli w drzwiach stanie Ralph, to... też nie będzie dobrze. Dlatego tym bardziej z niecierpliwością czekam na kolejny rozdział i życzę Ci pokładów weny, Kasiu.

    Pozdrawiam z głębi serducha,
    Nikola.

    OdpowiedzUsuń
  7. pisz, pisz dalej! czekam na nexta! xD

    OdpowiedzUsuń
  8. Proszę, pisz dalej! Błagam!!!

    OdpowiedzUsuń