Cześć! Przybywam
do Was z nowym, świeżutkim rozdzialikiem! Od razu też chciałam przeprosić za
swoje nagłe zniknięcie. Po prostu… nie miałam na niego pomysłu i postanowiłam,
że zrobię sobie przerwę. Wiem, że powinnam Was o niej powiadomić. Cóż, teraz mogę
tylko przeprosić i mieć nadzieję, że Was nie straciłam… PRZEPRASZAM!
Zapraszam
na odcinek. Co prawda krótki i nudny, ale po prostu chciałam Wam dać znać, że
żyję i nie kończę tak tego opowiadania. Doprowadzę je do końca. Jakoś… Choć
muszę przyznać, że myślenie głównie o jednej osobie wcale w tworzeniu nie
pomaga…
Rozdział
dedykuję Nikoli, która ostatnio mi
bardzo pomogła. Ty wiesz, kochanie, o co chodzi. Dziękuję Ci za Twoje wsparcie.
Kocham Cię! <3
Oraz Robertowi. Leniwy skunksie, czekam na
te obiecane zajebiste komentarze! Radzę słowa dotrzymać :P
A teraz
zapraszam! :)
Bill
Facet,
który otworzył te paskudne drzwi był równie ohydny, jak cały ten dom. Łysy
olbrzym z kolczykiem w uchu, a ciuchy to ja nie wiem skąd wytrzasnął. Jednym
słowem – ohyda.
-
Nareszcie – powiedział, uśmiechając się. Albo raczej to miał być uśmiech, a
wyszło coś w stylu grymasu. – A to kto? – Ruchem głowy wskazał na mnie.
- To
mój brat – odparł Tom i przyciągnął mnie do siebie, gdyż przez to wszystko
nieco się odsunąłem.
-
Miałeś być sam – syknął olbrzym.
- No
cóż, przykro mi – mruknął i dosłownie wepchał się do środka, ciągnąc mnie za
sobą. – Gdzie chłopaki?
Co on
odpierdala? Mi kazał się nie wychylać, a sam co robi?
-
Ostatnio nie byłeś taki wyszczekany jak próbowałem dobrać ci się do tyłeczka.
Zadrżałem.
A Toma to chyba nie ruszyło, bo nawet nie spojrzał na tego gościa.
- To
gdzie chłopaki?
-
Ralph, przyprowadź gnojków! – ryknął olbrzym. – Mamy zastępstwo. – Spojrzał na
nas chytrze, a ja aż przełknąłem ciężko ślinę.
Chwilę
potem pojawił się jeszcze większy facet. Prowadził Georga i Gustava, a raczej
ich popychał. Chłopaki byli nieco poobijani i lekko przestraszeni, ale nie
wyglądało na to, by zrobili im coś złego. Stanęli przed nami i popatrzyli na
nas współczująco.
-
Trzymajcie się – powiedział smutno Gustav.
Uśmiechnąłem
się, chcąc im przekazać, żeby się nie martwili. Jakoś sobie poradzimy. Ten…
Ralph pchnął ich w stronę drzwi, ostrzegając, że mają nie sprowadzać glin, bo
będzie z nami źle. Odwiązał im ręce i kazał spadać. Gdy wyszli, zamknął drzwi
na cztery spusty i podszedł do nas.
- Ręce
– rzucił, szykując sznur do związania nas.
Ja już
nawet miałem puścić dłoń Toma i wyciągnąć grzecznie ręce, ale Tom mi nie
pozwolił.
- Daj
spokój, Ralph – westchnął, wywracając oczami. – Przyszliśmy z własnej woli, w
dodatku jesteśmy tu od jakichś dziesięciu minut. Nie zamierzamy uciekać.
Z
własnej woli… dobre sobie. Gdyby nie to, że G&G byli w niebezpieczeństwie,
w życiu byśmy się nie oddali w ich łapska.
Facet
patrzył to na mnie, to na Toma i myślał. Chyba zastanawiał się, czy można nam
ufać, jednak w końcu skinął głową i zwinął sznurek. Chociaż to chyba była lina.
Przyjrzał się mi badawczo. Nie powiem, nie czułem się komfortowo pod naporem
jego wzroku, ale dzielnie patrzyłem na niego, czując, jak mój żołądek robi
fikołka. W końcu odpuścił i spojrzał na Toma, a ja wypuściłem powoli powietrze,
które nieświadomie wstrzymywałem.
- Kto
to? – spytał, a raczej warknął.
- Mój
brat. Bliźniak. To do niego ostatnio wydzwaniałeś.
Zadrżałem,
przypominając sobie tamte chwile, gdy panicznie bałem się o brata. To było
straszne i nie chciałbym tego ponownie przeżywać. Dlatego byłem tu razem z nim.
Tommy
spojrzał na mnie i posłał mi czuły uśmiech, który odwzajemniłem.
Zaprowadzili
nas do jakiegoś pokoju, całkiem ładnego jak na taki opuszczony stary dom, choć
ciemnego. Słońce nie za bardzo tu docierało. Gdy wyszli i zamknęli drzwi na
klucz, rozejrzałem się po nim. Nie był duży i znajdowała się w nim tylko stara
komoda i jakieś szpargały. Pod ścianą jednak był jeszcze materac. Objąłem sam
siebie ramionami. Po chwili Tom był przy mnie.
-
Zimno? – spytał czule, obejmując mnie.
Pokręciłem
głową, patrząc mu w oczy.
- Boję
się – powiedziałem cicho.
Tom
westchnął i mnie przytulił. Wtuliłem policzek w jego bluzę, zamykając oczy. Naprawdę
się bałem, choć jak na razie nie było tak źle, jak myślałem, że będzie.
Wszystko jeszcze mogło się wydarzyć.
Kiedy się
od niego odsunąłem, pocałował mnie krótko w usta, po czym oparł swoje czoło o
moje i zapatrzył się w moje oczy.
- Nie bój
się. Ja nie pozwolę cię skrzywdzić – powiedział cicho.
Westchnąłem.
- A co
z tobą? – spytałem. – Siebie też nie pozwolisz skrzywdzić?
- Mną się
nie przejmuj. – Uśmiechnął się słodko.
A we
mnie się zagotowało. Odepchnąłem go gwałtownie, czym go zaskoczyłem.
- Będę się
przejmował, do cholery! – warknąłem. – Będę się przejmował, bo cię kocham,
kretynie! Bo bez ciebie moje życie nie będzie miało sensu! Bo…
Ale tego
już nie dokończyłem, bo Tom przybliżył się do mnie i wpił w moje usta, łapiąc
mnie mocno za kark. Jęknąłem w jego usta. To był cholernie namiętny pocałunek. Wręcz
władczy. Całował mnie tak, jakby chciał mnie pożreć. Nie wiedziałem, że on tak potrafi. Objąłem go
mocno za szyję i przylgnąłem całym ciałem do Toma. Chwilę potem poprowadził
mnie w stronę materaca, na który oboje padliśmy. Ja na materac, a Tom na mnie. W
końcu zaczęło nam brakować powietrza, ale mój… kochanek mimo to nie próżnował –
zajął się moją szyją, całując ją, liżąc i ssąc. Cholera…
- Tom…
- sapnąłem cicho.
- Cii…
- uciszył mnie, wkładając dłonie pod moją koszulkę. Po chwili już jej na sobie
nie miałem. Zsunął się z szyi na moje ramię, a potem niżej.
Gdy chwycił
w usta jeden z moich sutków i się nim bawił, doprowadzając mnie do białej
gorączki, usłyszeliśmy zgrzyt zamka…
Czekałam na rozdział i się doczekałam :D Świetny , chce już następny , żeby dowiedzieć się co będzie dalej . Nao
OdpowiedzUsuńWitam i zapraszam na blog o ciekawej tematyce mam nadzieje, że wpadniesz i przeczytasz, a może nawet skomentujesz 666-obsesji.blogspot.com zapraszam Mr.M
OdpowiedzUsuńciekawe rozegranie... Andreas na pewno to wszystko ukartował!!tylko w jakim celu? no cóż. odcinek świetny i wcale nie nudny :D czekam na kolejny !!! :P
OdpowiedzUsuńSuper odcinek, czekam z niecierpliwością na kolejny, pisz dalej :)
OdpowiedzUsuńHej, wybacz, że przestałam śledzić twojego bloga, ale zapomniałam o nim w twojej "przerwie". Chciałabym to wszystko nadrobić, ale chyba nie dam rady wszystkiego załączyć w jeden komentarz :) Powiem krótko: JEST ZAJEBIŚCIE!!!
OdpowiedzUsuńKasiu, przede wszystkim, muszę Ci serdecznie podziękować za dedykację. Jak najbardziej wiem, o czym mówisz, a Ty, skarbie, wiedz, że możesz na mnie liczyć. Ponadto, muszę zaznaczyć, że wybrałaś idealny rozdział na takową dedykację, ponieważ uwielbiam tę tajemniczość, która wciąż niezmiennie panuje wokół sprawy związanej z interesami Andreasa i tymi facetami, którzy mają teraz naszych bohaterów w garści. I jeszcze ta opuszczona posiadłość pośrodku lasu, w której może się wydarzyć absolutnie wszystko... Cud, miód i motylki w brzuchu Nikoli! Takie niebezpieczeństwo to ja lubię :D Mam nadzieję, że tworzysz kolejne rozdziały, bo nie mogę się już doczekać ciągu dalszego. Zatrzymałaś akcję w świetnym momencie. Przypuszczam, że te drzwi mogą być otwierane przez Ralph'a, albo... Paula. Jeśli to ten drugi, to wolałabym nie być na miejscu Toma i jego tyłeczka :P Ani Billa z resztą, bo nie wiemy tak naprawdę, jaki oni będą mieć do niego stosunek. Tym bardziej, że raczej się go tam nie spodziewali. Ale w sumie, jeśli w drzwiach stanie Ralph, to... też nie będzie dobrze. Dlatego tym bardziej z niecierpliwością czekam na kolejny rozdział i życzę Ci pokładów weny, Kasiu.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam z głębi serducha,
Nikola.
pisz, pisz dalej! czekam na nexta! xD
OdpowiedzUsuńBłagam, pisz dalej!!!
OdpowiedzUsuńProszę, pisz dalej! Błagam!!!
OdpowiedzUsuń