WRÓCIŁAM!
Pewnie mnie zabijecie… Ech… Trochę się w moim życiu działo i naprawdę nie
miałam głowy do pisania. Teraz wcale nie jest lepiej. Wciąż mam problemy i to
poważniejsze, ale postanowiłam, że z końcem wakacji skończy się moje lenistwo
;) I od pierwszego września wzięłam się do pracy. Doprowadzę to opowiadanie do
końca…
Rozdział
co prawda krótki i nudny, ale jest! Zapraszam!
Tom
Bill
się bał. Widziałem to, zresztą sam mi mówił. A ja? Byłem dziwnie spokojny.
Przynajmniej o siebie. Wiedziałem, że nie pozwolę, by cokolwiek nam zrobili,
zwłaszcza Billowi.
Gdy
zamknęli nas w tym pokoju i Bill na mnie wybuchł, nie wytrzymałem. Wpiłem się w
jego usta tak namiętnie i zachłannie, jak jeszcze nigdy. Kiedy znaleźliśmy się
na materacu i nasze pożądanie stało się maksymalne, usłyszeliśmy zgrzyt zamka w
drzwiach. Zastygliśmy w bezruchu, a po sekundzie odskoczyłem od Billa. Niestety
ogarnąć się już nie mieliśmy szans. Gdy do pokoju wszedł Ralph, my byliśmy
rozpaleni do granic możliwości. I napaleni.
- Tak
wam gorąco? – spytał Ralph, patrząc na nas podejrzliwie.
Zerknąłem
na Billa, który pospiesznie zakładał koszulkę. Na lewą stronę. Gdyby nie powaga
sytuacji, parsknąłbym śmiechem. Ralph powoli podszedł do mnie, gapiąc się
bezczelnie na moją klatę. Nawet tego nie ukrywał. Podszedł i dotknął mnie
opuszkami palców. Zadrżałem i zamknąłem oczy.
- Ej,
zostaw go! – warknął Bill.
Spojrzałem
na niego i pokręciłem lekko głową, by się uspokoił. Ale on nie zamierzał.
Doskoczył do Ralpha i odepchnął go ode mnie. Wtedy w oczach Ralpha zapłonął
ogień. Wściekłość. Pchnął Billa tak mocno, że ten wylądował na tyłku. Od razu
byłem przy nim.
-
Billy, wszystko ok? - Położyłem dłoń na plecach brata i pomogłem mu wstać.
Bill
skinął tylko głową i uśmiechnął się lekko. Ja spojrzałem wściekle na mężczyznę,
ale on… był jakby nieobecny. Patrzył w miejsce, w którym Bill pacnął na tyłek i
był… jak nie on! W końcu zacisnął powieki, wziął głęboki oddech, wypuścił
powoli powietrze i wyszedł, nawet nie zamykając drzwi na klucz. Spojrzałem na
Billa, widząc na jego twarzy takie samo zdziwienie i szok, w jakim byłem ja.
-
Dobra, to było… co najmniej dziwne - rzekł, przenosząc wzrok na ciężkie drzwi.
- Nie zamknął. Moglibyśmy uciec.
Przyznam,
że przeszło mi to przez myśl, ale szybko doszedłem do wniosku, że to bez sensu.
Pokręciłem tylko głową i machnąłem ręką, siadając po chwili na materacu. Bill
usiadł obok mnie, opierając się o ścianę. Spojrzałem na niego. Komicznie
wyglądał w tej koszulce na lewą stronę. Zbliżyłem się do niego, opierając rękę
koło jego głowy i zacząłem go lekko całować. Od razu mnie objął, przyciągając
do nieco głębszego pocałunku. Chwilę potem siedział okrakiem na moich kolanach,
obejmując za szyję i przypierał mnie do ściany, całując niby delikatnie, ale
tak, że widziałem gwiazdki. Ach, ten jego zwinny języczek. I kolczyk! Sam
pocałunek mnie podniecał.
- Bill…
- Ciii.
Nic nie mów. Nie myśl. Całuj… - szeptał między pocałunkami.
No to
całowałem. Położyłem go na materacu, kładąc się na nim, a on perfidnie się o
mnie ocierał! Mała, wredna menda. Uduszę! Wiedział, że mnie podnieca i robił to
specjalnie. Zacząłem wykonywać takie ruchy jakbyśmy uprawiali seks, a on…
jęczał. No zabiję. Ten dreszczyk emocji, że w każdej chwili może ktoś wejść,
tym bardziej, że drzwi nie były zamknięte na klucz podniecał mnie jeszcze
bardziej.
- Tom... Pragnę cię...
- Tutaj? Nie ma mowy. - Bardzo niechętnie mu odmawiałem,
ale niestety, seks w tamtym miejscu nie wchodził w grę. Mogli nas przyłapać i
dopiero wtedy mielibyśmy przejebane.
Przypomniałem sobie zachowanie Ralpha, gdy pomogłem
Billowi wstać po tym, jak go popchnął. To naprawdę było dziwne. Co mu się stało?
Tak jakby patrzył na nas i coś sobie przypomniał. W sumie to jego zawieszenie
wyszło na naszą korzyść, ale to i tak było naprawdę bardzo dziwne i
zastanawiające. Odkleiłem się od Billa i usiadłem, patrząc na niego z
pożądaniem w oczach. Jednak obaj musieliśmy się ogarnąć. Choć narobił mi na
siebie cholernej ochoty, nie mogłem się temu poddać. Za to naszych pocałunków
nie było końca, bo nawet gdy wstałem, Bill wstał zaraz po mnie i dosłownie wpił
się w moje usta wręcz brutalnie. Och, naprawdę był napalony i to ostro.
- Ralph, kretynie, nie zamknąłeś gówniarzy! -
Usłyszeliśmy zza drzwi i od razu się od siebie oderwaliśmy.
Do pomieszczenia wszedł inny łysol, potężniejszy i
dużo brzydszy niż Ralph. Spojrzał na nas i skrzywił się wyraźnie. A to co miało
być? Zniesmaczenie? Obrzydzenie? Przecież nie widział jak się całujemy.
Chyba...
- No i co, papużki? Nie nudzicie się?
Co, kurwa? Teraz nagle będą tacy mili? Rzygać się
chce. Łysol zbliżył się do materaca i kucnął przed nami, uśmiechając się
przebiegle. Tu się kroi coś grubszego...
- Możemy wam znaleźć zajęcia. Przyjemne dla obu
stron... - Przejechał palcem po idzie Billa, za co dostał po łapie ode mnie.
Nie panowałem nad sobą, gdy ktoś zbliżał się do Billy'ego. Był mój i tylko ja
mogłem go dotykać, zwłaszcza w taki sposób.
- O czym ty mówisz? - warknąłem, zasłaniając Billa.
Facet westchnął poirytowany, że musi tłumaczyć coś,
co chyba według niego było oczywiste.
- Och, no wiesz. Nas jest czterech, was dwóch.
Zbiorowa orgia to coś bardzo w moim guście. - Znów dotknął Billa i znów dostał
ode mnie w łapę.
Za to moja ręka szybko tego pożałowała, bo mi ją
wykręcił. Syknąłem z bólu, próbując mu ją wyrwać, ale za mocno trzymał.
- Nie podskakuj mi, bo możesz mieć twarde lądowanie.
Lepiej się nas słuchaj, bo inaczej z twoim braciszkiem nie będę postępował tak
delikatnie. A chyba nie chcesz patrzeć na jego cierpienie, prawda? - wyszeptał,
trzymając twarz zdecydowanie zbyt blisko mojej. Jeszcze bardziej wykręcił mi
rękę, dlatego pokiwałem gorliwie głową.
- Wiesz co? Zainwestuj w tic-tac'i, bo ci jedzie.
Widziałem, jak na jego mordzie niedowierzanie
zastępuje cwaniacki uśmieszek. Sam uśmiechnąłem się triumfalnie, gdy wściekły
puścił moją rękę i wyszedł. Darł się na Ralpha, że ten nie zamknął drzwi na klucz,
a on co? Zrobił to samo!
- Nic ci nie jest? - Bill
przysunął się, gdy tylko łysol zatrzasnął za sobą drzwi.
- Nie. - Jednak ręka mnie trochę
bolała, dlatego kilka razy nią poruszałem.
Billy chwycił mnie za nią i
dokładnie obejrzał, starając się robić wszystko bardzo delikatnie. Nawet mi ją
wycałował. Przytuliłem go mocno drugą ręką.
- Wszystko jest dobrze,
kochanie. Nie przejmuj się.
Wtulił się we mnie mocno, jakby
chciał wczepić się w moje ciało.
- Kocham cię, Tommy - szepnął
cichutko, tuląc się.
- A ja ciebie, Billy. - Objąłem
go również ręką. Miałem gdzieś, że boli. Najważniejsze był dla mnie Bill i to,
żeby czuł się dobrze i bezpiecznie…
Wreszcie !! Już myślałam, że nigdy nie wrócisz ! ;)
OdpowiedzUsuńodcinek wcale nie jest nudny ;)
Ahh czekam na kolejne !! ;****
Odcinek krótki ale nie nudny. :) Czekam na to co wymyślisz. :)
OdpowiedzUsuńtak tak tak! nowy rozdział <3
OdpowiedzUsuńtak bardzo się cieszę z Twojego powrotu! Mam nadzieję, że już nie będziesz tak znikać.
Tak gorąco między chłopakami, mrr ^ ^
Życzę Ci, żeby wszystko się poukładało jak najlepiej i żebyś miała dużo dużo weny i czasu na pisanie!
Buziaki ;* czekam na kolejny rozdział :D
Masz rację - rozdział krótki, ale bynajmniej nie nudny! Mi osobiście bardzo się spodobał ten rozdział, jak i fakt, że nareszcie wróciłaś <3 Czekam z niecierpliwością na dalszy rozwój wydarzeń!
OdpowiedzUsuńPonad rok temu zostawiłaś komentarz pod rozdziałem opowiadania Broken.
OdpowiedzUsuńPo szesnastu miesiącach wróciłam i chcę odzyskać czytelników.
Zapraszam na drugi rozdział opowiadania http://now-she-is-broken.blogspot.com/
Pozdrawiam. ♥