Tom
- Bill, pospiesz się! Musimy
już jechać! – rozbrzmiał głos mamy, krzyczącej do mojego brata, który jak
zwykle zapomniał o Bożym świecie, bazgrząc coś w swoim tajemnym kajecie.
- No już, chwila! – odkrzyknął, na co ja przewróciłem oczyma.
- Mówisz tak od piętnastu minut! – Miałem już dość czekania na młodego. Co on
sobie wyobraża?
- Synku, idź po niego. Ja już nie mam siły – poprosiła mnie mama.
Westchnąłem, wstałem z kanapy w
salonie, na której czekałem na mojego niezdarnego braciszka i poczłapałem do
jego pokoju. Tak jak myślałem. Leżał na łóżku tyłkiem do góry i machając nogami
w górze, pisał coś. Podszedłem do jego łóżka i bez słowa zabrałem mu zeszyt.
- Ej! Oddawaj! – warknął. – To moje!
- Spokojnie, nie zamierzam czytać. Oddam ci jak dojedziemy na miejsce. Chodź. –
Wyszedłem z jego pokoju, słysząc za plecami coś w stylu „nienawidzę cię”.
Westchnąłem w duchu. To nie moja wina, że babcia i dziadek na nas czekają, a on
ma to gdzieś. Ja rozumiem, że całe te świąteczne szopki go nie jarają, mnie też
nie, ale nawet ja wiem, że czasem trzeba się poświęcić, żeby innym sprawić choć
trochę przyjemności. Korona mu z głowy nie spadnie, jeśli przez chwilę nie
będzie przelewał na papier wulgaryzmów pod moim adresem, których na pewno w tym
nieszczęsnym zeszyciku jest… dużo.
Po kilku minutach wsiadaliśmy do samochodu. Bill oczywiście miał
naburmuszoną minę. Westchnąłem cicho. Wbrew pozorom nie lubiłem, kiedy był na
mnie zły.
Przez pół drogi nie odzywał się do mnie, mimo, że go zaczepiałem.
Szturchałem, gadałem do niego, a on nic. Gapił się w szybę po swojej stronie.
Uparty osioł!
- No Bill, odezwij się w końcu! – Dźgnąłem go palcem w ramię.
- Odwal się ode mnie! – warknął, za co dostał opieprz od mamy.
- Bill! Jak ty się odzywasz?!
No to obraził się jeszcze bardziej.
Założył ręce na klatce piersiowej i dalej gapił się w szybę. Dzięki, mamo. Ja
go tu próbowałem udobruchać!
Po jakimś czasie zrobiliśmy postój, bo Bill musiał się odlać. Jakby w domu nie
mógł…
- Nie mogłeś tego zrobić w domu? – spytał zdenerwowany tata.
- Jakbym mógł, to bym zrobił – burknął, na co ojciec tylko westchnął i
zatrzymał auto w jakimś szczerym polu. Młody wyskoczył jak strzała. No heloł!
Gdzie on chce to zrobić? Tu nawet krzaków nie ma! E, nie, jednak nie jest taki
głupi. Znalazł jakąś szopę, czy coś takiego, za którą się schował. Ja
skorzystałem z okazji, że stoimy, wysiadłem z samochodu, otworzyłem bagażnik i
wyjąłem zeszyt Billa. Pomyślałem, że jak wróci, to mu go oddam, żeby już się
nie gniewał. Wziąłem, co chciałem i wróciłem na swoje miejsce. Brr, zimno!
Po chwili wrócił też mój brat. Kiedy
ruszyliśmy, wyciągnąłem w jego stronę rękę, w której trzymałem jego własność,
chrząkając cicho. Spojrzał na mnie i otworzył szerzej oczy. Jego zdziwienie nie
trwało zbyt długo. Wyrwał mi z rąk zeszyt i wręcz przytulił do siebie. Aha,
czyli dalej nie gadamy. Westchnąłem cicho, odwracając głowę do okna.
Nie wiem, kiedy zasnąłem, ale obudziło mnie mocne szturchanie. Otworzyłem
leniwie oczy i rozejrzałem się. Dalej jechaliśmy, więc pobudkę zaserwował mi
Bill. Jeny, od kiedy to chuchro ma tyle siły?
- Co jest? Czemu mnie budzisz? – zapytałem półprzytomny.
- Nudzi mi się.
Aha, powód godny obudzenia, nie ma
co.
- I przypomniałeś sobie, że masz brata?
- Oj, daj spokój. Zagrajmy! – powiedział uradowany. Dopiero był śmiertelnie
obrażony i zły jak osa. Jego huśtawki nastrojów mnie przerażają…
- W co? – Nie chciało mi się w nic grać, ale wolałem już to, niż wieczorem
przepraszać go gorącą czekoladą, jak to mieliśmy w zwyczaju. Niczym innym
skubany nie dawał się przekupić.
- W łapki.
Westchnąłem, odpiąłem pas, który
mnie blokował i usiadłem przodem do brata. On zrobił to samo. Tato, błagam,
omijaj dziury…
Przegrywałem. Jak zwykle. Skubany był szybki. Kiedy raz udało mi się go
zdzielić po łapach, oburzył się.
- Ała! Nie tak mocno!
Wywróciłem oczyma. Szybki i
delikatny jak księżniczka. Nie chlasnąłem go wcale tak mocno! Nawet nie wiem,
kiedy zaczęliśmy się wygłupiać. Rodzice na nas krzyczeli, żebyśmy się
uspokoili, ale my nie słuchaliśmy. Ostatnie, co pamiętam, to:
- Jӧrg, uważaj! – krzyk mamy i przerażony pisk Billa, którego mocno
przytuliłem…
Zaczynamy! Nie wiem, czy ktoś to w ogóle będzie czytał, no ale... :D
Małe wyjaśnienie - rodzice bliźniaków nie są rozwiedzeni. I tak dużej roli tu nie mają, więc to tylko szczegół.
Krótko, bo to Prolog :)
Krótko, bo to Prolog :)
Mam nadzieję, że się Wam spodoba :)
Na wstępie dziękuje za zaproszenie tu. Prolog bardzo fajny. Naburmuszony Bill podbił moje serce, cudowne są te jego fochy. Ale jednak czuje przywiązanie do brata. Ciekawe co jest w tym jego pamiętniku? Końcówka nie wróży nic dobrego...Pisz dalej, czekam na odcinek 1. Pozdrawiam i życzę weny!!!
OdpowiedzUsuńFajnie, że jednak zdecydowałaś się pisać. ; ) Również dziękuję za zaproszenie i na pewno będę śledzić Twojego bloga. Spodobało mi się. ; D Bill zachowuje się trochę jak laska przed okresem, ale OK. Nic nie mówię. XD Tom też jest w porządku. Ale, końcówka.. Wypadek? Jeśli tak, to oby im nic się nie stało.
OdpowiedzUsuńŻyczę weny i czekam na rozdział 1. ;3
Pozdrawiam i dzięki za komentarz u mnie.
Kasiu, strasznie mi się podoba, w sumie jak wszystko co piszesz ;) Pisz dalej i czekam na to, co mi obiecałaś ;>
OdpowiedzUsuńJeej, jak się cieszę, że spod twojej ręki powstał jakiś dłuższy twincest! ^^
OdpowiedzUsuńMam prośbę, wielką - czy mogłabyś zmienić tę czcionkę? prawie nic nie mogę odczytać -.^
No... Ciekawy początek. Mam nadzieję, że nic się nie stało bliźniakom, ani w ogóle... nikomu.
Nie mogę doczekać się pierwszego rozdziału. weny, kochana!
Zapowiada się ciekawie. Z chęcią będę czytać kontynuację;).
OdpowiedzUsuńCiekawie... będę czytała.
OdpowiedzUsuńAlien.
przede wszystkim cześć! miło Cię poznać ;)
OdpowiedzUsuńjeśli chodzi o prolog, to muszę powiedzieć, że masz dobry styl pisania. widać, że nowicjuszką nie jesteś, oj nie. bardzo podoba mi się skontrastowanie pozornie błahej i lekkiej - można nawet powiedzieć sielankowej - atmosfery przekomarzania się braci, w której przedmiotem sporu jest tajemniczy zeszyt (wyczuwam,że może mieć istotne znaczenie w ciągu akcji) z tym tragicznym wydarzeniem na samym końcu. zawsze powtarzam, że najważniejsze w prologach czy pierwszych odcinkach opowiadań, ważne jest tak zwane mocne uderzenie. i tutaj to uderzenie jak najbardziej wystąpiło.
ciekawość ciągu dlaszego oczywiście występuje na dużą skalę. mogę obiecać, że będę tu powracać.
życzę Ci dalszych dobrych pomysłów. twórz!
pozdrawiam z głębi serca.
przy okazji zapraszam na mojego bloga o tejże samej tematyce, o nazwie "Lass dich fall'n, um zu fliegen". co prawda odcinków jest tam już sporo, ale będę wdzięczna jak czytając, nadrobisz zaległości i będziesz przelewać swoje przemyślenia na ich temat w komentarzach. serdecznie Cię zapraszam!
http://gegen-liebe-gegen-hass-twincest.blogspot.com/
Heeeej, to znowu ja :D Czekam na ciąg dalszy z niecierpliwością :P Pisz, pisz, bo to Ci wychodzi :D Coś mi się humor poprawił :P Oczekuje kontynuacji, widzę, że kilka osób już odnalazło wene na komentarz, a mi cos nie idzie :/ Genialne, chcemy więcej. Dobranoc, dziękuje xD
OdpowiedzUsuńhttp://over-the-rainbow0.blogspot.com/2012/11/rozdzia-12_24.html
OdpowiedzUsuńPojawił się rozdział 12, zapraszam.
gdy zobaczyłam, że blog opiera się na miłości Billa i Toma nie byłam zbyt przekonana, gdyż nie przepadam za Tokio Hotel x.x
OdpowiedzUsuńjednak muszę przyznać, iż opowiadanie jest na prawde dobre, strasznie mi się podobało ^.^
http://kukurydza.blogspot.com/
podoba mi się i sama zaczęłam pisać nowego bloga, na którego serdecznie zapraszam :
OdpowiedzUsuńhttp://shadow-of-an-angel.blogspot.com/
Mam nadzieję, że wpadniesz. :D
Więc tak po pierwsze zapraszam do siebie ty-krol-ja-pan.blogspot.com po drugie kiedy będzie jakiś nowy odcinek ?
OdpowiedzUsuń