________________________________________________________
Tom
Spacerowałem, rozmyślając o rozmowie
z Billem. Bliźniak źle odebrał moje słowa. Nie twierdzę, że nie może mieć
kolegów. Po prostu do tej pory nikogo nie interesowała znajomość z nim.
Jedynymi „zainteresowanymi” była szkolna banda, która tylko czekała na okazję
zmieszania go z błotem. Ja po prostu się o niego martwię.
Kiedy wróciłem do pokoju Czarny spał. Na jego poduszce zobaczyłem czarne ślady
łez, na widok których ścisnęło mi się serce. Po śmierci naszych rodziców
obiecałem sobie, że Bill nigdy nie będzie przeze mnie płakał. I co? Nawalam na
całej linii.
Wyszedłem z pokoju i zszedłem do kuchni. Akurat dyżur miała miła pani, na którą
mówiliśmy „babcia”. Sama kazała nam tak na siebie mówić poprzez sympatię do
mnie i Billa. Czasem przesiaduję w kuchni i rozmawiam z panią Rebeccą.
- Dzień dobry – przywitałem się i przytuliłem starszą panią, która w ostatnim
momencie powstrzymała się przed uderzeniem mnie metalową łychą. Kiedy
zobaczyła, że to ja, a nie któryś z tutejszych chuliganów, zaśmiała się.
- Prosiłam cię, żebyś mnie tak nie straszył – przypomniała. – Chcesz, żebym
dostała zawału? Moje serce już nie jest takie mocne.
- Przepraszam, nie chciałem – zapewniłem. – Jak się pani czuje? Noga już nie
boli?
Ostatnio skarżyła się na ból w tej części ciała.
- Jest dużo lepiej. To dzięki tym maściom, które mi kupiłeś. Dziękuję.
- Drobiazg, nic takiego nie zrobiłem – uśmiechnąłem się.
- Gdzie twój klon? – spytała w pewnym momencie.
Zabawne. Nikt nie widział w nas podobieństwa tak bardzo, jak pani Rebecca.
Nawet my sami.
- Śpi – odparłem krótko. – Mam do pani ogromną prośbę.
- Co nabroiłeś? – zaśmiałem się. Jak ona mnie dobrze zna…
- Mam niewyparzony jęzor. Powinni mi go uciąć.
Posmutniałem, bo przypomniałem sobie łzy brata.
- Och, daj spokój. Na pewno nie jest tak źle.
- Tego się dopiero dowiem – odparłem z delikatnym uśmiechem. – Mógłbym prosić o
dwie porcje gorącej czekolady? – Zrobiłem słodkie oczka, wiedząc, że im nie
odmówi. I miałem rację.
Po kilkunastu minutach wracałem do pokoju z gorącym napojem. Już dawno nie
musiałem przekupywać Billa słodyczami. Ale ja to ja – muszę wszystko schrzanić.
Westchnąłem i otworzyłem cicho drzwi, mając nadzieję, że młody jeszcze śpi.
Miałem szczęście. Podczas mojej nieobecności przekręcił się tylko na drugi bok,
czyli tyłkiem do drzwi. Postawiłem tacę z kubkami na jego szafce nocnej i
usiadłem na swoim łóżku. Zastanawiałem się, co mu powiem, jak go przeproszę.
Przecież nie chciałem go zranić.
- Tom – usłyszałem zachrypnięty głos bliźniaka, gdy obserwowałem szary świat za
oknem. Spojrzałem na niego i uśmiechnąłem się delikatnie, a potem wstałem ze
swojego łóżka i przeniosłem się na jego. Siedzieliśmy teraz obok siebie,
opierając się plecami o ścianę. Między nami panowała cisza, która bardzo
denerwowała moje uszy.
- Przepraszam – powiedziałem cicho, spoglądając na niego. Nie zaszczycił mnie
nawet jednym spojrzeniem, więc uznałem, że mam kontynuować. – Cieszę się, że
się z kimś kolegujesz. Nie chcę cię trzymać pod kloszem, skazując cię tylko na
swoje towarzystwo. Po prostu… Zrozum, od śmierci rodziców mamy tylko siebie i
ja… boję się, że gdy zaczniesz spędzać czas z kolegami, może nawet dziewczyną,
to mnie będziesz miał w dupie.
Spuściłem głowę. Czułem, że na mnie spogląda. Zamknąłem oczy. Było mi głupio,
że mam takie obawy. Zawsze byliśmy blisko, a kiedy zginęli rodzice nasze
bliźniacze więzi jeszcze bardziej się zacisnęły. Chciałem, żeby tak było już
zawsze.
- Naprawdę myślisz, że tak będzie? – odezwał się w końcu, a ja skinąłem lekko
głową. – Spójrz na mnie.
Zrobiłem, o co prosił.
- Jesteśmy braćmi. Jak mogę mieć cię w dupie? Wiem, że potrafię swoimi
humorkami doprowadzić cię do szewskiej pasji, a mimo to jesteś przy mnie. Już
dawno mogłeś poprosić o inny pokój i mieć ode mnie spokój, a nie zrobiłeś tego.
Jesteś troskliwy, opiekuńczy. Owszem, czasem mam ochotę ci za to strzelić w
pysk, ale w głębi serca jestem ci za to wdzięczny. Zastępujesz mi rodziców.
Gdyby nie ty, pewnie już dawno bym ze sobą skończył. Kocham cię, Tom i
zapewniam, że nie masz powodów do obaw. Choćby nie wiem co się działo, my
zawsze będziemy razem.
Zatkało mnie. Bill nigdy tak nie mówił. Zawsze było ciężko jakiekolwiek szczere
słowa z niego wyciągnąć, a teraz? Sam z siebie mówił o naszym braterstwie, jego
wdzięczności do mnie. A przecież ja nic takiego nie robię…
Przytuliłem go mocno. Chciałem coś powiedzieć, ale w moim gardle stanęła wielka
gula, przez którą nie mogłem wydusić ani słowa. Po dłuższej chwili odsunąłem
się od niego, odchrząknąłem i podałem mu kubek, w którym gorąca czekolada już
nie była gorąca, a on się zaśmiał. Szczerze, prawdziwie.
Kiedy pyszny napój rozlewał się po naszych żołądkach, poszedłem odnieść kubki.
Bill zabrał się ze mną.
- Ooo, klony razem, czyli już wszystko dobrze? – spytała „babcia” Rebecca, gdy
nas zobaczyła.
- Tak – odparłem. – Czekolada pani autorstwa potrafi zdziałać cuda.
- Wy i bez niej się doskonale dogadujecie – powiedziała z uśmiechem. – Rzadko
teraz widuję tak zżyte rodzeństwa jak wy.
Spojrzeliśmy na siebie i uśmiechnęliśmy się.
Jakie to piekne tak mi sie podoba :) Slodko,opiekunczo ,ale cos moze by zaczelo sie wreszcie dziac :) plose ? Jestes wspaniala i swietnie piszesz gratuluje talentu :) to chyba wszystko czekam na wiecej odcinkow pozdrawiam :)
OdpowiedzUsuńO jak słodko się zrobiło...Gorąca czekolada, aż mi ochoty narobiłaś. Lubie kiedy bliźniacy tak dogadują się ze sobą i zapewniają o swojej bliskości. Odcinek fajny i przyjemny. Miło się czytało. Masz bardzo lekki styl pisania. Czekam na więcej...podobnie jak Alex. Życzę ci weny i czasu na pisanie, kochana. Pozdrawiam.
OdpowiedzUsuńTo "wyznanie" było piękno po prostu. ♥
OdpowiedzUsuńJa też się nie moge doczekać czegoś twincestowego, błagam, zrób to w końcu, bo nie wytrzymam... xD
mała łezka napłynęła do oka i ściekła po policzku, zabierając wzruszenie, które mnie opanowało dzięki temu odcinkowi.
OdpowiedzUsuńKasiu, mówiłam to nieraz i pewnie jeszcze nieraz powtórzę... masz wspaniały, lekki i przeogromnie ciepły styl pisania. to, co wychodzi spod Twoich palców jest dla mnie - dosłownie - jak miód na serce. dziękuję Ci za piękną dedykację i muszę powiedzieć, że oczywiście, że tu zostanę. dla Ciebie i dla nich. postaram się, jak mogę wspierać opiniami i zagłębiać się z każdym odcinkiem w ich historię.
absolutnie nie przeszkadza mi to, że akcja rozwija się powoli. uwielbiam to. i jest to wielki atut tego opowiadania.
po co się spieszyć? miłością trzeba się delektować jak kubkiem gorącej czekolady - powoli i z przyjemnością.
dziękuję za wzruszenie. czekam na kolejne.
pozdrawiam z głębi serca.
Nikola.
Hej,
OdpowiedzUsuńpomyślałam, że może zainteresowałoby Cię wzięcie udziału w pojedynkach fanfiction. http://pojedynkiff.blogspot.com/ :) Jeśli nie, bardzo przepraszam za spam.
Pozdrawiam :)