UWAGA!

Blog zawiera treść twincest, czyli fizycznej i psychicznej miłości braci. Jeśli nie jesteś zwolennikiem tej tematyki - opuść bloga.
Niektóre sceny w opowiadaniu mogą być drastyczne, więc czytasz na własną odpowiedzialność.
Jeżeli jednak opowiadanie przypadło Ci do gustu i chciałbyś/chciałabyś być informowany/na o nowych rozdziałach, pisz w komentarzu swoje GG lub adres bloga.
Na pewno poinformuję :)

sobota, 9 lutego 2013

Rozdział 10.

Chcieliście coś twincestowego, to proszę - coś się zaczyna :P

_____________________________________________


Tom


              

                Chyba już całkiem mi odbiło. Żeby śledzić własnego brata? To chyba tylko Tom Kaulitz potrafi. Ale... Mam coś na swoje usprawiedliwienie! Ja się po prostu o niego martwię. Wiem, powtarzam się. To źle, że się troszczę? Dobra, czasem przesadzam, ale to dlatego, że nie chcę go stracić. Staram się zastąpić mu rodziców. A on teraz leciał do tego chłopaka jak na skrzydłach...
               Nie, ja wcale nie jestem zazdrosny!
               Kiedy zobaczyłem, że wchodzi z tym blondynem do ładnego, dużego domu, zagotowało się we mnie. Bill nigdy nie lubił takich okolic. Zawsze zazdrościł wszystkim bogaczom. Dlaczego więc teraz mu to nie przeszkadza? Jak długo zna tego chłopaka? Jaką ma pewność, że nie wchodzi w paszczę lwa? Żadnej.
               Dlatego teraz czaję się pod domem nieznanego mi nastolatka, przygotowany do ataku. Gdyby nagle mój brat zaczął krzyczeć o pomoc, muszę być w pobliżu.
               Jednak nic takiego nie miało miejsca. Bill po około dwóch godzinach oznajmił, że na niego już czas, pożegnał się i wyszedł. Ja wystartowałem chwilę przed nim i pobiegłem na skróty, żeby dobiec jako pierwszy.
               Udało się. Do Domu Dziecka dotarłem parę minut przed bliźniakiem i usiadłem przy biurku, że niby się uczę. Teoretycznie powinienem godzinę temu wyjść z budy. Teoretycznie, bo praktycznie opuściłem ją razem z Czarnym. Łaziłem za nim niczym szpieg albo prywatny detektyw. Gdyby mnie zobaczył, miałbym przechlapane.
               Bill przywitał się ze mną, a potem na pół godziny zniknął w łazience. Odrobił szybko lekcje, a przez resztę wieczoru chyba z kimś SMS-ował, bo co chwilę słyszałem sygnał SMS-a, który zaczynał mnie powoli drażnić. Po każdej wiadomości Bill chichotał, co było dziwne. Około 22-giej nic już nie słyszałem. Zerknąłem za siebie i ujrzałem słodko śpiącego bliźniaka. Mogłem przestać udawać. Tak naprawdę nie mogłem się skupić na żadnym zadaniu. Moje myśli krążyły wokół... czegoś.
               Od kilku dni źle sypiam. Długo przed zaśnięciem rozmyślam. Chyba w całym swoim 16-letnim życiu nie myślałem tyle, co w ciągu ostatnich dni. To było dziwne. I męczące, bo na niektórych lekcjach zdarzało mi się przysnąć.
               Rano, owszem, usłyszałem dzwoniący budzik, ale wyłączyłem go, wtuliłem twarz w poduszkę i ponownie usnąłem. Dopiero Bill mnie obudził i to po tym, jak pół godziny spędził w łazience, czyli kiedy powinniśmy już wychodzić. Zabiję go w niedalekiej przyszłości...
               Oczywiście na pierwszą lekcję nie zdążyłem, a na drugą trafiłem w połowie. Bez krzyku nauczycielki się nie obeszło. Ech, biedny ja...
               Po powrocie ze szkoły, gdzie dzisiaj wyjątkowo dali mi w kość, zobaczyłem, że Bill znowu pisze coś na telefonie. Westchnąłem.
               - Co ty taki padnięty? - zapytał, spoglądając na mnie.
               - Trzy sprawdziany i jedna kartkówka. Mam prawo być padnięty - burknąłem i uwaliłem się na swoim łóżku. Chciałem zasnąć, ale komórka Czarnego średnio co dwie minuty sygnalizowała o nowej wiadomości. Nawet z głową pod poduszką słyszałem ten przeklęty dźwięk. - Możesz to wyłączyć?! - warknąłem w końcu do brata.
               - Sorry - mruknął i wyciszył telefon. W końcu cisza...
               Gdy się obudziłem, na dworze było już ciemno, więc w pokoju panował mrok, jednak dobrze widziałem, że jestem w nim sam. Spojrzałem na zegarek. 20:03. Fajnie, przespałem obiad i kolację. Jak na zawołanie zaburczało mi w brzuchu. Trzeba się samemu postarać o jedzonko. Dochodząc do drzwi, na stoliku pod ścianą zauważyłem tacę z kanapkami i szklanką soku jabłkowego, czyli mojego ulubionego. Kochany Bill. Wziąłem posiłek na łóżku i pochłonąłem wszystko w pięć minut. Mniam. Chciałem odnieść tacę i prawie zderzyłem się z bratem w drzwiach. Zaśmiał się i mnie przepuścił. W kuchni zamieniłem kilka zdań z "babcią Rebeccą", a potem wróciłem do pokoju. Czarnego znów nie było. No to ja do łazienki. To był mój błąd. Zastałem tam bliźniaka, który właśnie zamierzał wejść pod prysznic, a co za tym idzie - był nagi. Zmroziło mnie. Zamiast się wycofać, to ja stałem i wpatrywałem się w jego... cóż... pośladki. Dopiero po chwili zdałem sobie sprawę, że mam rozchylone usta. Bill starał się zakryć swojego przyjaciela rękami, na które automatycznie powędrował mój wzrok i patrzył na mnie przerażony i zarazem wściekły.
               - Będziesz tak stał i się gapił, czy łaskawie wyjdziesz? - warknął, a ja popatrzyłem na niego, jakby był kosmitą, a jego słowa do mnie nie docierały. W końcu wyszedłem i zamknąłem drzwi, o które oparłem się plecami, oddychając ciężko. Co się ze mną dzieje? Dlaczego zareagowałem tak na widok ciała brata? Chyba powinienem zbadać sobie głowę. Gdy czarnowłosy opuścił łazienkę, ja do niej wleciałem, jakby mnie ktoś z łuku wystrzelił i ochłonąłem. Na pewno zwariowałem...

1 komentarz:

  1. teraz Nikola jest zadowolona i dziękuje Kasi za rozdział ;)

    kochana, rozczuliłaś mnie tą sceną ze śledzeniem Billa. Tom ma po prostu obsesję na punkcie opiekowania się swoim bratem, ale też jest wyczuwalnie zazdrosny. teraz, kiedy Bill zaczął zbliżać się do Chrisa - bądź co bądź obcego mu chłopaka, Tom zaczyna sobie uświadamiać swoje uczucia.
    od początku mówiłam, że podoba mi się ten powolny rozwój akcji i nie zmieniam zdania! wszystko dzieje się po kolei i jest przemyślane. to mi się podoba.
    poza tym bardzo podoba mi się styl w jakim piszesz, o czym mówiłam już nie raz i nie raz jeszcze powiem.

    nie mogę się doczekać kolejnej soboty, Kasiu!

    pozdrawiam serdecznie,
    Nikola.

    OdpowiedzUsuń