Ze specjalną dedykacją dla Pe, która prosiła mnie o zrobienie wyjątku i dodanie rozdziału wcześniej
______________________________________________
Bill
Co to miało być, do cholery?!
Tom nigdy nie robił mi takich numerów, co mu teraz odwaliło? Brakowało tylko,
żeby wywalił jęzor. Naprawdę miałem wrażenie, że zaraz to zrobi. W dodatku tak
szybko poleciał do łazienki, kiedy ja z niej wyszedłem, że myślałem, że
przeciął powietrze. Zaś po wyjściu z niej, unikał mojego wzroku. Nawet, jeśli
nasze spojrzenia jakimś cudem się spotkały, czerwienił się i odwracał wzrok.
Mój brat się wstydzi! Dobre!
Następnego dnia było podobnie. Nie odzywaliśmy się do siebie, Dredziarz omijał
mnie szerokim kołem. I bynajmniej nie czułem się z tym dobrze. Nie dość, że pół
nocy nie zmrużyłem przez to oka, to jeszcze dostałem dwie jedynki za
„nieprzygotowanie się”. A ja byłem przygotowany! Uczyłem się, tylko z powodu
niewyspania, wszystko mi wyparowało. No, nie moja wina.
Bałem się wracać do „domu”. Co prawda bliźniak wraca dwie godziny po mnie, ale…
Jeżeli dalej będzie ode mnie uciekał, nie wiem, co mu zrobię. Zawsze to ja
byłem tym, który obrażał się za byle co, a on starał się mnie „ugłaskać”. A
teraz? Mam go przepraszać za to, że wtargnął mi do łazienki? To chore! Jednak
coś mi mówi, że jeśli nic nie zrobię, jego milczenie może się przeciągać, a
tego nie chcę. Tylko jak mam zacząć tę rozmowę? Czy to w ogóle będzie rozmowa?
Tak jak myślałem, w pokoju, teraz oprócz mnie, nikogo nie było. Postanowiłem,
że w czasie jego nieobecności odrobię lekcję. Co prawda był piątek i mogłem je
zostawić do niedzieli, ale chciałem się czymś zająć. Niestety nic nie chciało
mi wejść do głowy, więc zrezygnowałem. Poszedłem do „świetlicy” i przełączałem
bezmyślnie kanały w telewizji. Nic nie przykuło mojej uwagi. Pewnie dlatego
zasnąłem.
Obudziłem się, o dziwo, w pokoju, nawet na swoim łóżku. Zaczynało zmierzchać.
Na łóżku pod oknem leżał blondyn i gapił się na mnie, jakby pierwszy raz mnie
na oczy widział. Teraz nie przeszkadzał mu kontakt wzrokowy. Co za człowiek…
- Cześć – powiedziałem cicho.
- Hej – odparł równie cicho, co ja. Znów zapadła cisza. Zmieniłem pozycję na
siedzącą i poklepałem wolne miejsce koło siebie, by je zajął. Wstał powoli i na
boso przydreptał do mnie.
- Chyba powinniśmy pogadać, co?
W odpowiedzi skinął lekko głową, po
czym westchnął i spuścił wzrok. Kurde no, ja go tu chciałem opieprzyć, a ten
mnie zmiękcza!
- Słuchaj, Bill... – zaczął, ale mu przerwałem.
- To, że wlazłeś mi do łazienki bez pukania ci odpuszczę. W końcu… Jesteśmy
chyba tacy sami, nie? – rzekłem i puściłem mu oczko, a on znów spuścił wzrok.
Dobra, przestaję rozumieć własnego brata. – Ale tego, że potem tak dziwnie się
zachowywałeś ci nie daruję.
Spojrzał na mnie zdziwiony.
- Tylko o to jesteś zły? – spytał.
- Oj tam, od razu zły – prychnąłem. – Po prostu nie jestem przyzwyczajony do
„cichych dni” z tobą. – Pokazałem mu język. Zaśmiał się i poczochrał mi włosy,
za co spiorunowałem go wzrokiem.
Oboje doszliśmy do wniosku, że zapomnimy o całej sprawie. To znaczy ja
doszedłem do takiego wniosku, a Tom na to chętnie przystanął.
Wieczorem dostałem SMS-a od Chrisa z prośbą o spotkanie. Teraz? Nie no, bez
przesady. Nie będę na każde jego zawołanie. Mam inne plany na ten wieczór.
Mianowicie spędzić go z bliźniakiem, a potem sen.
Postanowiliśmy, że w coś zagramy dla zabicia nudy. Na szczęście w placówce był
„pokój gier i zabaw”. Z tych drugich od pewnego czasu nie korzystamy, nie
licząc tych momentów, gdy czasem zabawialiśmy młodszych podopiecznych. Teraz
zdecydowaliśmy się na tenisa stołowego. Chciałem się trochę podszkolić, ale
szybko się okazało, że to był mój błąd. W pewnym momencie Tom tak mocno
zaserwował, że nawet nie zdążyłem odbić i piłeczka odbiła się, ale od mojego
czoła. Zabolało. Od razu złapałem się za bolące miejsce. Tom rzucił paletkę i
podszedł do mnie.
- Pokaż – rozkazał, zabierając moją rękę, a potem się skrzywił.
- Aż tak źle?
- Będzie piękna śliwa. Już masz guza – odparł, na co tym razem ja się
skrzywiłem. – Nie przejmuj się. Do wesela się zagoi. – Zaśmiał się, jednak gdy
dostrzegł, że mnie to nie bawi, spoważniał. Popatrzył chwilę w moje smutne
oczy, a potem… po prostu pocałował mnie w czoło. Syknąłem, bo to też zabolało,
ale było też przyjemne. Dobrze, że byliśmy tam sami, bo byłby obciach.
Wróciliśmy do pokoju. Tym razem zapytałem, czy nie chce pierwszy skorzystać z
łazienki, żeby potem nie było przypału, ale on tylko wywrócił oczyma. Zaśmiałem
się cicho i wskoczyłem pod szybki prysznic.
Swoją drogą, Tom jest słodki, gdy się tak wstydzi. Znaczy… No, po prostu fajnie
wtedy wygląda. Ech, nie pogrążaj się, Bill.
Parę minut później leżałem już pod ciepłą kołderką. Od razu, gdy tylko
przyłożyłem głowę do poduszki, oczy mi się zamknęły. O tak, sen. Muszę odespać…
♥ skomentowałam już na KILu.
OdpowiedzUsuńAle dziękuję jeszcze raz! *-*
Jak fajnie :) podoba mi sie ten odcinek chociaz wole jak bill jest taki niewinny i slodki :) taki maly chlopczyk z fajnym tyleczkiem ktory potrzeboje toma ale odcinek swietny nie mam uwag :)
OdpowiedzUsuńFajnie pokazujesz łączące ich relacje.Odcinek lekki i przyjemny. Fajnie,że Bill wybrał wieczór z Tomem a nie Chrisem. To słodkie,że tak szybko się godzą ze sobą i potrafią dogadać. Czekam na dalszy rozwój akcji ;-)
OdpowiedzUsuń