UWAGA!

Blog zawiera treść twincest, czyli fizycznej i psychicznej miłości braci. Jeśli nie jesteś zwolennikiem tej tematyki - opuść bloga.
Niektóre sceny w opowiadaniu mogą być drastyczne, więc czytasz na własną odpowiedzialność.
Jeżeli jednak opowiadanie przypadło Ci do gustu i chciałbyś/chciałabyś być informowany/na o nowych rozdziałach, pisz w komentarzu swoje GG lub adres bloga.
Na pewno poinformuję :)

niedziela, 17 lutego 2013

Rozdział 12.

Z lekkim poślizgiem czasowym (za który przepraszam!), ale jest :)

_________________________________________________


Tom


              

                Bill uznał, że najlepiej będzie zapomnieć o całym zajściu w łazience. Tylko że ja… chyba nie chcę o tym zapominać…
               Cholera! Co się ze mną dzieje? Po tym wszystkim starałem się unikać brata, bo było mi głupio, a nieustające obrazy pojawiające się w mojej głowie wcale nie pomagały. Tak, wstyd się przyznać, ale ilekroć zamykałem oczy, widziałem… Nieważne.
               Rozmowa  z Billem nie była prosta. Ba! Była krępując i niemal widziałem swoje rumieńce, choć nie patrzyłem w lustro. Policzki piekły mnie niemiłosiernie, a zdziwiony wzrok Czarnego utwierdzał mnie w przekonaniu, że palę buraka. Świetnie! Na szczęście szybko mi odpuścił.
               Wieczorem Bill dostał esa, po którym intensywnie nad czymś myślał. Obserwowałem go kątem oka. W końcu chyba odpisał, a potem zapytał, czy w coś pogramy. Nie zastanawiałem się długo, szybko się zgodziłem.
               Oczywiście cały czas wygrywałem, a kiedy mój bliźniak dostał piłeczką w czoło, całkowicie się poddał. Sam nie wiem, co mną kierowało, ale dzielący nas dystans pokonałem chyba w sekundę, samemu omal nie zabijając się o stół do tenisa. Jako kochany, starszy brat, „pocałowałem, gdzie boli”. Często tak robiliśmy, gdy byliśmy młodsi, jednak teraz było jakoś… inaczej. Delikatny uśmiech Billa odpędził moje głupie myśli.
               Sobota… Można pospać…
               Pik-pik, pik-pik!
               Zabiję! Mógłby wyciszać telefon na noc! Zakląłem pod nosem i spojrzałem na zegarek. ÓSMA! Jebana, ósma rano, a ten mnie budzi! Jak Boga… Przysięgam, zdzielę go dzisiaj po tej czarnej czuprynie! Nakryłem głowę poduszką i próbowałem dalej zasnąć, co niestety mi nie wyszło. Zwlokłem się z łóżka i udałem się do łazienki, po drodze zabijając bliźniaka wzrokiem, czego zresztą nawet nie zauważył.
               Można umrzeć z nudów? Chyba można, bo ja jestem bliski tego czynu. Nawet wziąłem się za lekcje, jednak szybko uznałem, że to nie jest wymarzone zajęcie na sobotni poranek i przedpołudnie. W końcu postanowiłem, że pospaceruję. Bill był tak zajęty korespondowaniem przez telefon, że nawet się nie ubrał. Leżał w piżamie i stukał w klawiaturę. Chce tak spędzić cały dzień? Nie poznaję go.
               - Wychodzę – oznajmiłem w pewnym momencie. Spojrzał na mnie, mruknął coś i wrócił do pisania. Westchnąłem w duchu i wyszedłem.
               Łaziłem, łaziłem i łaziłem… I dalej się nudziłem. W końcu zacząłem myśleć. Nie podoba mi się to SMS-owanie Billa i spotkania z tym chłopakiem. Wplącze się w jakieś problemy, ja to wiem. Czuję w kościach. Ale przecież nie mogę mu zabronić, bo pomyśli, że nie pozwalam mu się z nikim przyjaźnić. Co mam zrobić? Nie mam pojęcia.
               W pewnym momencie zauważyłem, że stoję przed barem. Nie wiem, jak się tam znalazłem. Nogi same mnie prowadziły. Po minutowym zastanawianiu się postanowiłem, że tam wejdę. Tylko na chwileczkę…
               Chwileczka przeciągnęła się już do dwóch godzin. Spotkałem Emilie, która, jak się okazało, była stałą klientką lokalu i mimo braku pełnoletniości, nie miała problemów z dostawaniem alkoholu. Postarała się o drinka także dla mnie, którego sączyłem powoli. Nie spieszyło mi się. Bo gdzie? Do kogo? Do brata, który ma mnie w dupie? Westchnąłem i dokończyłem drinka.
               Kolejne kilka godzin spędziłem w klubie, na przemian pijąc i rozmawiając z Emilie. Nie wiem, ile czasu minęło. Dla mnie czas stanął w miejscu. Nie piłem często, a więc szybko się wstawiłem. Ten stan całkowicie mi odpowiadał. Zapomniałem o wszystkim. Nawet o Billu. Czułem błogi spokój, wszystkie moje problemy zniknęły. W końcu znudziło mi się siedzenie i zaprosiłem Emilie do tańca. Co prawda nie była to impreza na pełnych obrotach, bo taka była przewidziana dopiero na wieczór, ale cichutka muzyka leciała z magnetofonu. Akurat teraz wolna. Dziewczyna zarzuciła mi ręce na szyję, a ja swoje położyłem na jej biodrach i bujaliśmy się w rytm delikatnych nut, patrząc sobie w oczy. W pewnym momencie zbliżyłem powoli twarz do jej i musnąłem jej usta. Nie odpowiadałem za to, co robię. Pewnie dlatego z każdą chwilą coraz bardziej pogłębiałem pocałunek, aż w końcu poszliśmy do toalety, gdzie… Wiadomo co. Czarnowłosej nie przeszkadzało, że był to mój pierwszy raz. Byliśmy tak samo pijani i zależało nam tylko na tym, by dać upust pożądaniu. Dlaczego więc po wszystkim czułem się jeszcze gorzej niż zanim tutaj przyszedłem? To było dziwne. Zacząłem pić jeszcze więcej, ale i to nie pomagało. Znów poszedłem do toalety, tym razem w innym celu. Zrobiłem, co miałem zrobić i spojrzałem na swoje odbicie w lustrze. Widok w nim mnie przeraził. Nie widziałem nastolatka cieszącego się życiem, którym przecież powinienem być. Powinienem się bawić, imprezować, obrabiać panienki jedną za drugą, jak to robili moi rówieśnicy. Zmieniali dziewczyny jak rękawiczki, podczas gdy ja nie miałem nawet jednej. Tymczasem mieszkam w domu dziecka i oprócz bliźniaka, nie mam nikogo, kto martwiłby się o mnie, gdy zachoruję. Kto czasem pomógłby mi w lekcjach albo poradził, jak przejść przez życie. Ze wszystkim byłem sam, a jeszcze musiałem opiekować się bratem, który właśnie sobie o mnie przypomniał i napisał SMS-a z pytaniem, gdzie jestem. Prychnąłem, bo to było żałosne. Mógł zadzwonić. Ale po co? Po co marnować niepotrzebnie kasę, prawda? Jeszcze braknie mu na pisanie z „przyjacielem”. Nie odpisałem. Po prostu schowałem komórkę do kieszeni i wróciłem na główną salę, a potem piłem do upadłego. Co mi tam. I tak nikogo nie obchodzi los Toma. Mógłbym zdechnąć, a i tak nikt nie zauważyłby różnicy.
               Użalam się nad sobą, nie? Trudno. Nigdy nie narzekałem, nie marudziłem. Nawet, jeśli coś mnie gryzło, tłumiłem to w sobie, bo po co mam zadręczać innych swoimi problemami? Sam sobie poradzę. Tylko że ja, kurwa, przestaję sobie radzić. Niby nic się nie dzieje, od trzech lat nic się praktycznie nie zmieniło. Gówno prawda! Nic nie jest tak, jak było. Wszystko się zmieniło. Łącznie z moim podejściem do Billa.
               W knajpie siedziałem do późnego wieczora, aż w końcu usłyszałem zdenerwowany głos bliźniaka. Co on tutaj robił? Skąd wiedział, gdzie jestem? Spojrzałem na niego. Nie był sam. Darł się na mnie jak opętany, ale ja go nie słuchałem. Kiwałem się na barowym krześle, z którego chwilę wcześniej Czarny próbował mnie ściągnąć. Odepchnąłem go i kazałem spadać. Nie patrzyłem na niego, jednak niemal widziałem jego zaskoczony wzrok. A może zraniony? Wtedy do akcji wkroczył jego koleżka. Tak, przyszedł z blondynem, którego szczerze nienawidziłem z niewiadomych nawet dla mnie przyczyn. Szczyt chamstwa. Chłopak był wyższy ode mnie, więc nie miał wielkich problemów z wytarganiem mnie z baru, przed którym stała taksówka. Wepchnęli mnie do niej, a dalszych wydarzeń już nie pamiętam…

1 komentarz:

  1. Nareszcie coś się dzieje :) CUUUUUUUUDDDDDDDOOOOOOOWWWWWWWnie :) Jestem taki happe ,że jest nowy odcinek choć się nie spodziewałem :) Ale to nic podoba mi się i umilił mi dzisiejszy dzień :) Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń