_________________________________________________
Tom
Bill uznał, że najlepiej będzie
zapomnieć o całym zajściu w łazience. Tylko że ja… chyba nie chcę o tym zapominać…
Cholera! Co się ze mną dzieje? Po tym wszystkim starałem się unikać brata, bo
było mi głupio, a nieustające obrazy pojawiające się w mojej głowie wcale nie
pomagały. Tak, wstyd się przyznać, ale ilekroć zamykałem oczy, widziałem…
Nieważne.
Rozmowa z Billem nie była prosta. Ba! Była krępując i niemal widziałem
swoje rumieńce, choć nie patrzyłem w lustro. Policzki piekły mnie
niemiłosiernie, a zdziwiony wzrok Czarnego utwierdzał mnie w przekonaniu, że
palę buraka. Świetnie! Na szczęście szybko mi odpuścił.
Wieczorem Bill dostał esa, po którym intensywnie nad czymś myślał. Obserwowałem
go kątem oka. W końcu chyba odpisał, a potem zapytał, czy w coś pogramy. Nie
zastanawiałem się długo, szybko się zgodziłem.
Oczywiście cały czas wygrywałem, a kiedy mój bliźniak dostał piłeczką w czoło,
całkowicie się poddał. Sam nie wiem, co mną kierowało, ale dzielący nas dystans
pokonałem chyba w sekundę, samemu omal nie zabijając się o stół do tenisa. Jako
kochany, starszy brat, „pocałowałem, gdzie boli”. Często tak robiliśmy, gdy
byliśmy młodsi, jednak teraz było jakoś… inaczej. Delikatny uśmiech Billa
odpędził moje głupie myśli.
Sobota… Można pospać…
Pik-pik, pik-pik!
Zabiję! Mógłby wyciszać telefon na noc! Zakląłem pod nosem i spojrzałem na
zegarek. ÓSMA! Jebana, ósma rano, a ten mnie budzi! Jak Boga… Przysięgam,
zdzielę go dzisiaj po tej czarnej czuprynie! Nakryłem głowę poduszką i
próbowałem dalej zasnąć, co niestety mi nie wyszło. Zwlokłem się z łóżka i
udałem się do łazienki, po drodze zabijając bliźniaka wzrokiem, czego zresztą
nawet nie zauważył.
Można umrzeć z nudów? Chyba można, bo ja jestem bliski tego czynu. Nawet
wziąłem się za lekcje, jednak szybko uznałem, że to nie jest wymarzone zajęcie
na sobotni poranek i przedpołudnie. W końcu postanowiłem, że pospaceruję. Bill
był tak zajęty korespondowaniem przez telefon, że nawet się nie ubrał. Leżał w
piżamie i stukał w klawiaturę. Chce tak spędzić cały dzień? Nie poznaję go.
- Wychodzę – oznajmiłem w pewnym momencie. Spojrzał na mnie, mruknął coś i
wrócił do pisania. Westchnąłem w duchu i wyszedłem.
Łaziłem, łaziłem i łaziłem… I dalej się nudziłem. W końcu zacząłem myśleć. Nie
podoba mi się to SMS-owanie Billa i spotkania z tym chłopakiem. Wplącze się w
jakieś problemy, ja to wiem. Czuję w kościach. Ale przecież nie mogę mu
zabronić, bo pomyśli, że nie pozwalam mu się z nikim przyjaźnić. Co mam zrobić?
Nie mam pojęcia.
W pewnym momencie zauważyłem, że stoję przed barem. Nie wiem, jak się tam
znalazłem. Nogi same mnie prowadziły. Po minutowym zastanawianiu się
postanowiłem, że tam wejdę. Tylko na chwileczkę…
Chwileczka przeciągnęła się już do dwóch godzin. Spotkałem Emilie, która, jak
się okazało, była stałą klientką lokalu i mimo braku pełnoletniości, nie miała
problemów z dostawaniem alkoholu. Postarała się o drinka także dla mnie,
którego sączyłem powoli. Nie spieszyło mi się. Bo gdzie? Do kogo? Do brata,
który ma mnie w dupie? Westchnąłem i dokończyłem drinka.
Kolejne kilka godzin spędziłem w klubie, na przemian pijąc i rozmawiając z
Emilie. Nie wiem, ile czasu minęło. Dla mnie czas stanął w miejscu. Nie piłem
często, a więc szybko się wstawiłem. Ten stan całkowicie mi odpowiadał.
Zapomniałem o wszystkim. Nawet o Billu. Czułem błogi spokój, wszystkie moje
problemy zniknęły. W końcu znudziło mi się siedzenie i zaprosiłem Emilie do
tańca. Co prawda nie była to impreza na pełnych obrotach, bo taka była
przewidziana dopiero na wieczór, ale cichutka muzyka leciała z magnetofonu.
Akurat teraz wolna. Dziewczyna zarzuciła mi ręce na szyję, a ja swoje położyłem
na jej biodrach i bujaliśmy się w rytm delikatnych nut, patrząc sobie w oczy. W
pewnym momencie zbliżyłem powoli twarz do jej i musnąłem jej usta. Nie
odpowiadałem za to, co robię. Pewnie dlatego z każdą chwilą coraz bardziej
pogłębiałem pocałunek, aż w końcu poszliśmy do toalety, gdzie… Wiadomo co.
Czarnowłosej nie przeszkadzało, że był to mój pierwszy raz. Byliśmy tak samo
pijani i zależało nam tylko na tym, by dać upust pożądaniu. Dlaczego więc po
wszystkim czułem się jeszcze gorzej niż zanim tutaj przyszedłem? To było
dziwne. Zacząłem pić jeszcze więcej, ale i to nie pomagało. Znów poszedłem do
toalety, tym razem w innym celu. Zrobiłem, co miałem zrobić i spojrzałem na
swoje odbicie w lustrze. Widok w nim mnie przeraził. Nie widziałem nastolatka
cieszącego się życiem, którym przecież powinienem być. Powinienem się bawić, imprezować,
obrabiać panienki jedną za drugą, jak to robili moi rówieśnicy. Zmieniali
dziewczyny jak rękawiczki, podczas gdy ja nie miałem nawet jednej. Tymczasem
mieszkam w domu dziecka i oprócz bliźniaka, nie mam nikogo, kto martwiłby się o
mnie, gdy zachoruję. Kto czasem pomógłby mi w lekcjach albo poradził, jak
przejść przez życie. Ze wszystkim byłem sam, a jeszcze musiałem opiekować się
bratem, który właśnie sobie o mnie przypomniał i napisał SMS-a z pytaniem,
gdzie jestem. Prychnąłem, bo to było żałosne. Mógł zadzwonić. Ale po co? Po co
marnować niepotrzebnie kasę, prawda? Jeszcze braknie mu na pisanie z
„przyjacielem”. Nie odpisałem. Po prostu schowałem komórkę do kieszeni i
wróciłem na główną salę, a potem piłem do upadłego. Co mi tam. I tak nikogo nie
obchodzi los Toma. Mógłbym zdechnąć, a i tak nikt nie zauważyłby różnicy.
Użalam się nad sobą, nie? Trudno. Nigdy nie narzekałem, nie marudziłem. Nawet,
jeśli coś mnie gryzło, tłumiłem to w sobie, bo po co mam zadręczać innych
swoimi problemami? Sam sobie poradzę. Tylko że ja, kurwa, przestaję sobie
radzić. Niby nic się nie dzieje, od trzech lat nic się praktycznie nie
zmieniło. Gówno prawda! Nic nie jest tak, jak było. Wszystko się zmieniło.
Łącznie z moim podejściem do Billa.
W knajpie siedziałem do późnego wieczora, aż w końcu usłyszałem zdenerwowany
głos bliźniaka. Co on tutaj robił? Skąd wiedział, gdzie jestem? Spojrzałem na
niego. Nie był sam. Darł się na mnie jak opętany, ale ja go nie słuchałem.
Kiwałem się na barowym krześle, z którego chwilę wcześniej Czarny próbował mnie
ściągnąć. Odepchnąłem go i kazałem spadać. Nie patrzyłem na niego, jednak
niemal widziałem jego zaskoczony wzrok. A może zraniony? Wtedy do akcji
wkroczył jego koleżka. Tak, przyszedł z blondynem, którego szczerze
nienawidziłem z niewiadomych nawet dla mnie przyczyn. Szczyt chamstwa. Chłopak
był wyższy ode mnie, więc nie miał wielkich problemów z wytarganiem mnie z
baru, przed którym stała taksówka. Wepchnęli mnie do niej, a dalszych wydarzeń
już nie pamiętam…
Nareszcie coś się dzieje :) CUUUUUUUUDDDDDDDOOOOOOOWWWWWWWnie :) Jestem taki happe ,że jest nowy odcinek choć się nie spodziewałem :) Ale to nic podoba mi się i umilił mi dzisiejszy dzień :) Pozdrawiam
OdpowiedzUsuń