UWAGA!

Blog zawiera treść twincest, czyli fizycznej i psychicznej miłości braci. Jeśli nie jesteś zwolennikiem tej tematyki - opuść bloga.
Niektóre sceny w opowiadaniu mogą być drastyczne, więc czytasz na własną odpowiedzialność.
Jeżeli jednak opowiadanie przypadło Ci do gustu i chciałbyś/chciałabyś być informowany/na o nowych rozdziałach, pisz w komentarzu swoje GG lub adres bloga.
Na pewno poinformuję :)

sobota, 16 marca 2013

Rozdział 17.

Nie czaję tych nominacji i nie wiem, jak Was nominować, więc... Sorki xD


Bill


              

                Mam dość. Mógłby mi ktoś wyjaśnić, czemu Tom się tak dziwnie zachowuje? Najlepiej by było, gdyby zrobił to sam Dred, ale on chyba nie ma takiego zamiaru. Unika mnie i myśli, że to załatwi sprawę. A ja… zwyczajnie za nim tęsknię.
               Chris poprosił mnie, a raczej wybłagał, żeby nasz kontakt się nie urywał. Zgodziłem się, bo, mimo wszystko, w jakiś tam sposób mi na nim zależy. Co prawda nie spotykamy się już tak często, ale jednak. I zawsze w miejscach publicznych. Jakby się bał, że gdzieś za rogiem czai się szkolna banda. W sumie sam łapałem się na tym, że rozglądam się nerwowo. Paranoja.
               Zawsze, gdy wracałem ze spotkania z Chrisem, Tom ciskał piorunami, czego już kompletnie nie rozumiałem. Dla odmiany on chyba nigdzie nie wychodził. Nie nadążam za nim.
               Tego dnia byłem umówiony z Chrisem.
               - Wychodzisz? – spytał mnie bliźniak, kiedy zakładałem buty.
               - Tak, umówiłem się.
               - Z kim?
               Co? Od kiedy Tom mnie kontroluje? Zmarszczyłem brwi i spojrzałem na niego dziwnie, mając nadzieję, że po zobaczeniu mojej miny odpuści. Jego zaś wskazywała na to, że naprawdę czeka na odpowiedź.
               - Z kumplem.
            Przyjął to lekkim skinieniem głowy. Pożegnałem się i wyszedłem.
            Pod Domem Dziecka czekał Chris. Przywitał mnie buziakiem w policzek, na co spaliłem buraka. Uśmiechnął się. Poszliśmy do niego. Okazało się, że nie będziemy sami.
               - Jestem! – zakomunikował, gdy weszliśmy do jego domu. Chwilę potem z kuchni wyłoniła się blondynka, około 40-tki i podeszła do nas. W tym czasie zdjęliśmy kurtki i buty. – Mamo, to jest Bill. Bill, to moja mama, Anastasia – przedstawił nas sobie. Kobieta podała mi dłoń, którą natychmiast grzecznie ująłem i powiedziała:
               - Miło mi cię w końcu poznać.
               W końcu? Co to znaczy?
               - Idziemy do mojego pokoju. Przyniesiesz nam coś do picia?
               - Pewnie.
            I poszliśmy. Usiadłem na jego łóżku – tym razem trochę niepewnie – a on włączył komputer. Usiadł przy biurku i gestem pokazał mi, żebym zajął miejsce koło niego. Tak zrobiłem. W tym momencie drzwi do pokoju się otworzyły i weszła do niego mama Chrisa z tacą, na której stały dwie szklanki z sokiem pomarańczowym. Podziękowaliśmy.
               - To co oglądamy? – spytał blondyn, gdy jego rodzicielka zamknęła za sobą drzwi.
            Wzruszyłem ramionami.
               - Nie wiem. A co proponujesz?
               W swojej kolekcji na twardym dysku wygrzebał Szybkich i Wściekłych.
               - Film dla prawdziwych facetów – powiedział z dziarską miną.
               - Okej, może być. – Zaczęliśmy seans…
               Jakieś dwie godziny później na ekranie pojawiły się napisy końcowe. Chris się przeciągnął, a ja poprawiłem się na krześle. Nawet nie wiem, kiedy na dworze zrobiło się ciemno.
               - To co, młody – zaczął i położył mi dłoń na kolanie. – Jeszcze jeden?
            Zdjąłem jego rękę, a on się zaśmiał.
               - Nie, stary – odparłem takim samym tonem jak on. – Będę się zbierał.
               - Już?
               - No, ciemno już. – Wskazałem brodą okno. Spojrzał na nie i rzekł:
               - Racja. Odprowadzę cię.
               - Nie, zostań. Poradzę sobie.
               Blondyn przez chwilę się nad czymś zastanawiał, po czym wyleciał z pokoju jak z procy. Niepewnie poszedłem za nim. Mój kumpel wraz z matką właśnie się ubierali. Zmarszczyłem brwi.
               - Chodź, mama nas zawiezie.
               Nas? O czym on mówi?
               Po 15 minutach byliśmy prawie pod Domem Dziecka. Kilka metrów przed poprosiłem panią Anastasię, żeby zatrzymała auto.
               - Mama wie, że mieszkasz w Domu Dziecka – rzekł Chris, przewidując moje obawy.
               - To żaden wstyd, Bill – powiedziała cicho kobieta i jechała dalej.
            Pod „domem” się pożegnaliśmy, ja wysiadłem, a oni odjechali. Szybko poszedłem do pokoju. Tom siedział na swoim łóżku i czytał książkę.
               W nocy obudził mnie czyjś głos. Gdy byłem już wystarczająco rozbudzony, rozpoznałem, że to głos mojego bliźniaka. Rzucał się na łóżku i majaczył.
               - Nie, Bill, proszę, nie zostawiaj mnie. Ja cię kocham! – Mniej więcej coś takiego mówił. Podszedłem do niego i położyłem mu dłoń na ramieniu, chcąc nim potrząsnąć, ale w tym momencie się uspokoił.
               Przy śniadaniu postanowiłem poruszyć temat jego koszmaru.
               - Co ci się śniło? – spytałem, a on popatrzył na mnie jak na głupka. – W nocy. Krzyczałeś – wyjaśniłem.
            Zbladł.
            - C-co krzyczałem?
            - Żebym cię nie zostawiał i że mnie kochasz.
            Jego łyżka wróciła z hukiem do talerza, rozchlapując naokoło zupę mleczną. Dred wstał i z prędkością światła opuścił stołówkę. Poszedłem za nim. Zdążył już dobiec do naszego pokoju. Siedział na łóżku i obejmował ramionami kolana, bujając się lekko w przód i w tył. Cholera, nie jest dobrze. Powoli do niego podszedłem i klapnąłem na skraju łóżka.
               - Tom – zacząłem cicho. – Powiesz mi, co się stało? – Nie zareagował. – Tommy, mnie możesz wszystko powiedzieć. Jestem twoim bratem…
               - No właśnie! Bratem! – przerwał mi gwałtownie. – I w tym cały problem… - Ukrył twarz w dłoniach.
               - O czym ty mówisz, Tom? – Pokręcił szybko głową. Och, do cholery! Nie dość, że nic z tego nie rozumiałem, to jeszcze serce mi się krajało, gdy na niego patrzyłem. – Tom…
               - KOCHAM CIĘ! – wydarł się chyba na całe gardło. Aż odskoczyłem. Jego krzyk jednak nie sprawił, że ten „problem” stał się dla mnie jasny.
               - Przecież ja ciebie też, głuptasie.
            Prychnął.
               - Ty nic nie rozumiesz – warknął, wstając z łóżka i zaczął krążyć nerwowo po pokoju.
               - No to mi wytłumacz, do cholery! – wybuchnąłem. No ludzie, ileż można?! Wszystko ma swoje granice. Moja cierpliwość i dobre serce też.
               Wahał się. Milczał, patrząc mi w oczy. Wyglądał na wściekłego i przerażonego zarazem.
               - Kocham cię – zaczął wreszcie i to tak cicho, że ledwo go słyszałem. Otwierałem już usta, żeby coś powiedzieć, ale podniósł rękę, dając mi do zrozumienia, że mam być cicho. Zamilkłem. – Problem polega na tym, że nie jak brata.
               Powiedzcie, że się przesłyszałem. Albo że śnię.
               - Dlatego cię wtedy pocałowałem – kontynuował. – Znaczy wtedy jeszcze nie zdawałem sobie z tego sprawy. Dopiero ten pocałunek…
               Nic więcej nie usłyszałem. Nie mogłem i nie chciałem tego słuchać. Po prostu wybiegłem z pokoju, zostawiając bliźniaka samego.

2 komentarze:

  1. Ech... Nie mam pojęcia co napisać. Tom w końcu wyjawił prawdę, ale reakcja Billa nie wróży nic dobrego. Jeszcze weźmie i ucieknie z Domu Dziecka do tego całego Chrisa. o.O
    Czekam na kolejną część.
    Weny, Kasiu. : D

    OdpowiedzUsuń
  2. Jaaa..., ale emocje :) ekstra :D

    OdpowiedzUsuń