Nikola,
dziękuję Ci za życzenia :*
Co do
powolnego rozwoju akcji to… No cóż, przeleciała już połowa opowiadania, a co
się tu działo? Tak naprawdę nic. Smęty jakieś… Wiem, że kochasz braterskie
relacje między bliźniakami, dlatego z tym nie będę szaleć ;) Chociaż… jeszcze
zobaczę :D
To chyba
tyle… Długość rozdziału… nie powala na kolana, ale też chyba nie jest najgorzej
:)
Zapraszam!
Bill
Tom był
ostatnio bardzo... milusiński. Cały czas, kiedy byliśmy sami, chciał się
przytulać i całować. A już najbardziej w sobotnie wieczory. Za każdym razem,
gdy wracaliśmy z występu w Domu Kultury, zaciągał mnie w ciemną uliczkę i całował
tak cholernie słodko, że miałem wrażenie, że za chwilę zrobimy TO w ślepym
zaułku.
Za
którymś razem nie mieliśmy okazji na nasze igraszki, ponieważ zaraz po występie
zaczepił nas jakiś facet, na oko koło 50-tki. Zawsze rozglądałem się po
publiczności i nigdy wcześniej go tu nie widziałem.
-
Chłopaki! - zawołał, gdy weszliśmy za kulisy.
Odwróciliśmy
się. Szedł do nas szybkim krokiem.
-
Nazywam się David Jost i jestem menadżerem. - Podał każdemu z nas rękę. -
Chciałbym z wami porozmawiać. Macie chwilę?
Wszyscy
popatrzyliśmy po sobie, po czym skinęliśmy głowami.
Wraz z
mężczyzną wyszliśmy z budynku i skierowaliśmy się na parking, jak mniemam, do
jego samochodu. Oparł się tyłkiem o maskę auta i założył ręce na piersiach.
- O czym
chciał pan z nami rozmawiać? - upomniał Tom.
- Jak
już mówiłem, jestem menedżerem - zaczął. - Byliście dzisiaj świetni. Sami
stworzyliście utwór, który dzisiaj wykonywaliście?
- Tak, ten i
jeszcze kilka innych - odparłem.
Facet
uśmiechnął się lekko. Z wewnętrznej części marynarki wyjął portfel, a z niego
swoją wizytówkę i wręczył ją w moje ręce.
-
Przyjdźcie jutro pod ten adres o dziesiątej. Zaprezentujecie swoje utwory, a
potem zobaczymy, co dalej.
Chyba
wszyscy byliśmy w takim samym szoku i jedyne, co mogliśmy zrobić, to kiwnąć
głową. Patrzyliśmy, jak David wsiada do samochodu i odjeżdża. Dopiero wtedy
złapaliśmy taksówkę i wróciliśmy do domu.
Chyba
dopiero tam dotarło do nas, co się stało. Chłopaków wręcz rozpierała energia.
Nas też, ale my mieliśmy zamiar wykorzystać ją w znany tylko nam sposób...
Rano
wstaliśmy weseli jak chyba jeszcze nigdy. Weseli, ale też zdenerwowani.
Zastanawialiśmy się, jak pójdzie nam spotkanie z Davidem Jostem.
Zjedliśmy
szybko śniadanie, pożegnaliśmy się z wujkiem i wyszliśmy, bo było już wpół do
dziesiątej.
Kiedy
taksówkarz zatrzymał auto pod ogromnym budynkiem, wręcz drapaczem chmur,
szczęki nam opadły. Tom zapłacił mężczyźnie, który nas tu przywiózł i
wysiedliśmy.
Wnętrze
budynku było jeszcze bardziej imponujące niż z zewnątrz. Ściany były wykonane z
marmuru, podłoga w holu chyba też. Dużo roślin i ozdób typu obrazy. Nawet
widziałem zdjęcia i plakaty różnych gwiazd. Dosyć blisko drzwi było coś na wzór
recepcji. Przy półokrągłym biurku siedziała ładna brunetka, w ładnym, służbowym
stroju. Podeszliśmy do niej.
- Dzień
dobry - przywitałem się grzecznie. - My się nazywamy Tokio Hotel. Jesteśmy
umówieni z Davidem Jostem.
- Proszę
się udać na trzecie piętro, a następnie skręcić w prawo - odparła z uśmiechem.
Podziękowałem
i poszedłem w kierunku wind. Jak się okazało, cała reszta zespołu została przy
biurku brunetki. Patrzyli na nią maślanym wzrokiem. Nawet Tom! Z ich oczu
wprost wylatywały serduszka jak w japońskich bajkach. Zakląłem pod nosem i
wróciłem do nich.
- Mam
tam iść sam? - warknąłem.
- Mhm -
mruknął... Tom.
Nie
wierzę! Jak on może?!
Odwróciłem
się na pięcie i szybkim krokiem poszedłem do najbliższej windy. Miałem z niej
widok na chłopaków, dlatego widziałem, jak odwracają powoli głowy i pędzą do
windy. Nie mieli szans, żeby zdążyć zanim drzwi się zamkną, a ja nie miałem
zamiaru im tego ułatwiać. Ba! Kiedy drzwi się zamykały, pokazałem im środkowy
palec. Cały się trzęsłem z nerwów. Że Gustav i Georg wlepiali gały w tę kobietę
nie dziwiłem się - była naprawdę ładna. Ale Tom? Nawet nie obchodziło go, że
stoję obok! A to „mhm"? Co miało znaczyć? „Rób co chcesz, tylko spadaj
stąd"? Ugh! Po tym wszystkim!
Winda
się zatrzymała, a ja, zgodnie ze wskazówkami, skręciłem w prawo. Cały czas
byłem nabuzowany, dlatego prawie biegłem do gabinetu Josta.
- Halo!
Proszę pana! - usłyszałem za plecami, więc się zatrzymałem i odwróciłem.
Ku mnie
szła blondynka. Wysokie obcasy utrudniały jej chodzenie i raz się nawet
potknęła, na co wywróciłem oczami.
- Byłeś
umówiony?
O,
przeszliśmy na „ty". Ciekawe.
- Tak. -
Postanowiłem nie drążyć tego, jak się do mnie zwróciła. W końcu miałem tylko 16
lat. No, prawie 17. - Możesz go powiadomić?
To, że
nie chciałem jej wytykać braku szacunku, nie znaczy, że ja będę do niej mówił
„proszę pani".
- Tak.
Podeszła
do swojego biurka i przez telefon oznajmiła, że „jest tutaj jakiś młody chłopak
i mówi, że był umówiony". Wywróciłem oczami. Po chwili blondynka wskazała
ręką drzwi, o które już praktycznie się opierałem i powiedziała, że mogę wejść.
Uśmiechnąłem się krzywo i zapukałem do drzwi, a sekundę później byłem już w
środku.
Wtedy
mnie olśniło. Jak miałem to załatwić bez chłopaków? Przecież mieliśmy pokazać
nasze utwory, a to znaczy, że oni muszą grać. Brawo, Bill.
- Bill?
- zdziwił się Jost. - A gdzie reszta?
- Yyy...
Wtedy
drzwi otworzyły się z impetem, a do gabinetu wpadli zdyszani chłopacy. David
popatrzył na nas dziwnie, po czym pokręcił głową. Gestem pokazał nam, że mamy
usiąść na skórzanej kanapie, co uczyniliśmy. Trochę pogadaliśmy, a potem
zaprowadził nas do jakiegoś pokoju, gdzie były chyba wszystkie możliwe
instrumenty. Mikrofon oczywiście też.
Zagraliśmy
wszystko, co mogliśmy, czyli wszystkie
nasze piosenki. Wróciliśmy do gabinetu. Tam menadżer zadał nam pytanie.
- Jaki
był powód waszego udziału w castingu w Domu Kultury i teraz na tych występach?
- No...
Chcieliśmy się pokazać.
- Bill
miał cichą nadzieję, że ktoś nas zauważy i może... wypromuje - dodał Tom.
Posłałem
mu złowrogie spojrzenie. Nie zapomniałem jak mnie pięknie olał przez idiotkę w
recepcji. Może i była miła, ale patrzyła na Toma jak na apetyczny kawałek
mięsa. A on jest tylko mój!
David
popatrzył na nas i uśmiechnął się.
- Cóż,
właśnie kogoś takiego znaleźliście - rzekł i odchylił się na oparcie fotela.
Zaniemówiliśmy.
- To znaczy,
że pan...
- Tak,
zostanę waszym menadżerem. Oczywiście możecie się nad tym zastanowić, ale
gwarantuję wam, że lepszego nie znajdziecie. - Wypiął dumnie pierś.
Spojrzałem
na chłopaków, oni na mnie. Czekali na moją odpowiedź. W końcu to ja byłem liderem
zespołu.
-
Zgadzamy się - powiedziałem wreszcie, a chłopaki odetchnęli z ulgą.
David
Jost klasnął w dłonie.
-
Świetnie! W takim razie bierzemy się do pracy.
Wszyscy
wytrzeszczyliśmy oczy.
Do domu
wróciliśmy dopiero wieczorem i byliśmy wykończeni. Jak tak ma wyglądać nasza
współpraca z Davidem to ja dziękuję. Kazał nam nagrać jeszcze trzy piosenki.
Dzięki temu mieliśmy komplet na pierwszy album, a ja miałem wrażenie, że
pierwszy i ostatni.
Ledwo
wtoczyliśmy się na górę, a potem do pokoju. Nie miałem siły nawet na szybki
prysznic. Po prostu ociężale się rozebrałem i wgramoliłem do łóżka. Chwilę
potem poczułem jak materac za mną się ugina. Tom objął mnie w pasie, a ja
momentalnie się rozbudziłem. Strąciłem jego rękę.
- Co
jest? - zapytał.
Śmieszny
jest, pomyślałem.
Odwróciłem
się na plecy i zmroziłem go wzrokiem.
- Ty się
pytasz, co jest?! - warknąłem. - Najpierw mnie spławiasz, kiedy tylko na
horyzoncie pojawia się pierwsza lepsza siksa, a teraz pytasz „co jest"?!
Wiesz co? Daj mi spokój. - Wróciłem na bok, czyli tyłem do niego i przykryłem
się kołdrą po same uszy, chociaż w pokoju było ciepło.
- Jesteś
zazdrosny?
Prychnąłem.
- Chyba
śnisz.
Poczułem,
że wstaje z mojego łóżka. Ucieszyłem się i zamknąłem oczy. Po chwili poczułem
jakby ciepły wietrzyk na policzku. Otworzyłem jedno oko. Zobaczyłem bliźniaka,
kucającego przede mną.
- Czego?
- Jesteś
zazdrosny - stwierdził rozbawiony.
Warknąłem
pod nosem. Tom nic sobie z tego nie zrobił, tylko przybliżył się do mnie i
musnął moje wargi. Odsunąłem się.
-
Spadaj! Idź sobie do pani idealnej!
Złapał
mnie, żebym nie mógł się bardziej odsunąć.
- Ty
jesteś dla mnie idealny - rzekł cicho, ale dobitnie. - Naprawdę uwierzyłeś, że
ta laska mi się podoba?
- Bardzo
się starałeś, żebym uwierzył.
- O to
chodziło.
Spojrzałem
na niego jak na debila. Co on pierdoli?
-
Chciałem sprawdzić, czy będziesz zazdrosny. I jak widać, jesteś. - Wyszczerzył
się jak głupi. Mnie do śmiechu nie było.
-
Nienawidzę cię - mruknąłem.
- Też
cię kocham. - Na dowód swoich słów, pocałował mnie.
Przepadłem.
UUUUUUUUUUU Billy zazdrosny o Toma :) Ale spokojnie Tom pewnie jest większym zazdrośnikiem niż Bill. Ale i tak najlepsze było wszyscy gapią się na tą laskę, a Bill idzie do windy nagle wraca i mówi
OdpowiedzUsuń-Mam iść sam?
-Mhm - Mrukną . . . Tom
Genialne i Chłopaki mają nowego menadżera właśnie Jost wykopał sobie sam grób z nimi, bo chyba osiwieje jak się dowie, co bliźniacy wyprawiają :) Pozdrawiam
Marudek :)
Och, Kasiu, ale mnie rozczuliłaś tym zazdrosnym Billem. To było takie... słodkie. Tak, słodkie (choć nie lubię używać tego określenia w stosunku do opisu zachowania bohatera). Po prostu bliźniacy są u Ciebie tak młodzi i niewinni, że czytając zdanie: "A on jest tylko mój!" miałam wrażenie, jakby ktoś chciał Billowi odebrać ulubionego misia, a nie jego nastoletniego brata. Doprawdy urocze.
OdpowiedzUsuńOprócz tego, bardzo cieszy mnie fakt, że chłopcy znaleźli menadżera. Będzie on miał z nimi niemało pracy, a może i utrapienia, ale odnoszę też wrażenie, że również zadowolenie i dumę z sukcesów zespołu. No, bo przecież sukcesy będą, skoro szykuje się nagranie pierwszego albumu, nieprawdaż? Poza tym, muszę powiedzieć, że doceniam fakt, iż w Twojej twórczości zawarte są niejako początki Tokio Hotel. To tak, jak cofnąć się w czasie o te kilka lat i wspominać, jak to się wszystko zaczęło. A to już przecież kawał dobrej historii i lata, które - ma się czasami wrażenie - zbyt szybko minęły, a były tak piękne. Za to Ci dziękuję, Kasiu. Miło przysiąść czasami nad wspomnieniami.
Wracając jednak do samej fabuły... Hm, Tom, widzę, postawił na małą przebiegłość. Czyżby nie czuł, że Billowi naprawdę na nim zależy? Musi wystawiać jego wytrzymałość na takie próby? Oj, nieładnie. W każdym razie Bill udowodnił mu, że jednak nie przejdzie obojętnie obok brata oglądającego się za dziewczynami i niech nasz Tom ma to na uwadze. W dzisiejszym odcinku brakowało mi tylko Andreasa. Jestem ciekawa, co tam nasz wujaszek porabia? Czy nie jest zmęczony po pracy? ;) I jak rozwinie się jego dalsza relacja z bliźniakami?
Czekam z niecierpliwością na kolejny odcinek i dziękuję za ten. Mam nadzieję, że wypoczęłaś, Kasiu i weny Ci nie brakuje.
Pozdrawiam z głębi serducha,
Nikola.
Czy to, że Cię rozczuliłam, to plus czy minus? Bo nie wiem, czy mam się cieszyć, czy bać ;)
UsuńAndreas... Cóż, coś z nim wykombinuję w następnym rozdziale :D
A co do odpoczynku... Nie, mój wyjazd na weekend się nie udał. Nigdzie nie pojechałam, skończyło się na płaczu i nerwach, ale to nieważne.
Czy ja jestem aż tak nieprzewidywalna? ;) Oczywiście, że to plus, Kasiu! Kiedy Nikolę rozczula bohater "literacki", wiedz, że należy się cieszyć. Na Andreasa poczekam więc z niecierpliwością do następnej soboty. A jeśli chodzi o wyjazd, to przykro mi, że się nie udał, ale dla pocieszenia powiem, że rozdział udał Ci się znakomicie!
UsuńNo, to chociaż tyle. Dziękuję :)
UsuńMam pytanie. Mogę do Ciebie maila napisać? Mogłabym Cię tam informować o nowych notkach, a może i czasem porozmawiamy? Jeśli będziesz chciała oczywiście!
Pff, po co się pytać? Pisać do Nikoli należy. Pisać!
UsuńWybacz, że dopiero teraz komentuję. :c Ale ja to nigdy nie mam czasu. xd Co do odcinka... Ładnie napisany, podobał mi się. ^^ Ta rozmowa z Davidem była... Taka sobie, ale i tak jest dobrze. :D Teraz, to czekam na kolejną część, która... pojawi się w tę sobotę? ;> Weny.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam,
Illusion.