UWAGA!

Blog zawiera treść twincest, czyli fizycznej i psychicznej miłości braci. Jeśli nie jesteś zwolennikiem tej tematyki - opuść bloga.
Niektóre sceny w opowiadaniu mogą być drastyczne, więc czytasz na własną odpowiedzialność.
Jeżeli jednak opowiadanie przypadło Ci do gustu i chciałbyś/chciałabyś być informowany/na o nowych rozdziałach, pisz w komentarzu swoje GG lub adres bloga.
Na pewno poinformuję :)

sobota, 14 grudnia 2013

Rozdział 45.



                Rozdział znów krótki, ale po prostu to, co teraz planuję, lepiej będzie pisać z perspektywy Toma.
                Ilość komentarzy powala… Macie szczęście, że chcę szybko skończyć to opowiadanie, bo nie wstawiałabym rozdziałów przez miesiąc.
Bill


                Nie miałem siły nawet trzymać otwartych oczu. Ledwo rejestrowałem to, co się wokół mnie dzieje. Nawet nie wiem, jak znalazłem się w łóżku, bo chyba w drodze do niego zasnąłem.
                Nie spałem długo, bo tylko półtorej godziny. Co było dziwne, to to, że obudziłem się wypoczęty. Rozejrzałem się zaspanym wzrokiem, zatrzymując go na śpiącym obok bliźniaku. Uśmiechnąłem się delikatnie, widząc spokojną twarz Toma. Był piękny. Niby podobny do mnie (a raczej ja do niego), a tak inny. Jeden dred wymknął mu się na policzek, więc delikatnie go odgarnąłem. Nie mogłem się powstrzymać - położyłem dłoń na jego policzku, głaszcząc kciukiem. Tommy zamruczał i wtulił się w poduszkę. Uśmiechnąłem się, a potem ostrożnie wstałem z łóżka, tak by nie obudzić brata.
                Po chwili stąpałem po schodach, chcąc udać się do kuchni. I albo nikogo nie było w domu, albo byli „pochowani" w swoich pokojach. Zrobiłem sobie kanapki i usiadłem przy stole.
                Gdy zjadłem, poszedłem do pokoju, mając nadzieję, że Tom już wstał, ale niestety – nadal słodko spał. Chwilę na niego popatrzyłem, a potem postanowiłem, że pójdę na spacer. Chciałem przemyśleć parę spraw. Zszedłem na dół, założyłem bluzę, gdyż tego dnia na dworze wiał chłodny wiatr, i wyszedłem. Rozejrzałem się, zastanawiając, w którą stronę iść. W końcu zdecydowałem się na pobliski park. Cisza i spokój - to było to, czego w tej chwili potrzebowałem. Chciałem pomyśleć o dziwnym zachowaniu Andreasa, o tym, czemu on i David się tak nie lubią  i najważniejsze – o moim związku z Tomem. Bo chyba tak to można nazwać, prawda? W końcu bracia nie całują się, nie uprawiają ze sobą seksu... My to robiliśmy. Innych pewnie by to zgorszyło, mnie na samą myśl robiło się gorąco. Aż rozpiąłem bluzę. Uwielbiałem nasze łóżkowe igraszki. Chociaż dziś dowiedliśmy, że można to robić nie tylko w łóżku. Zrobiliśmy to dwa razy (dziś raz) i za każdym razem Tom był taki czuły, taki wspaniały. Zwyczajnie czułem się kochany.
                Z kolei zachowanie Andreasa sprawiało, że się bałem. Znowu się bałem, a kiedy nas adoptował, myślałem, że już nigdy nie zaznam tego uczucia. Że już nigdy nie będę musiał się bać. I co? Wszystko szlag trafił, bo nasz wujaszek postanowił sobie być złym człowiekiem. Niby nigdy nie zrobił nam krzywdy, ale same zatargi z podejrzanymi łysolami nie były normalne. Bałem się, że oni wrócą. Wcześniej czy później upomną się o kasę, a wątpiłem, że Andreas tak po prostu ją im odda. To by było zbyt piękne, żeby było prawdziwe. Poza tym oficjalnie niczego nie pamiętał, prawda? Miałem wrażenie, że skurczybyk sobie wszystko zaplanował. A tacy ludzie nie popełniają błędów.
                Do domu wróciłem po godzinie. Zdziwiłem się, widząc małe zamieszanie w salonie. David i Andreas chodzili w kółko z telefonami w dłoniach. Zdjąłem bluzę i wszedłem głębiej. Dopiero wtedy mnie zauważyli.
                - Bill! - zaczął zdenerwowany David. -  Gdzieś ty był?
                - Spacerowałem - odparłem spokojnie. - Coś się stało?
                - Nie możemy dodzwonić się do chłopaków.
                - Jak to?
                - Normalnie - warknął Andreas, dreptając w tę i z powrotem.
                - Ty się nie odzywaj! - ryknął David. - To wszystko twoja wina.
                Andreas zamilkł i spuścił głowę. O co chodziło? Nie wiedziałem, ale wolałem nie wchodzić naszemu menadżerowi w drogę. Ciskał piorunami z oczu.
                - Bill, Tom był z tobą? – spytał po kilku minutach.
                - Nie.
                - W takim razie gdzie jest?
                - Kiedy wychodziłem, spał.
                - A teraz? – syknął przez zaciśnięte zęby.
                - Pójdę sprawdzić – rzuciłem nieśmiało. Poczłapałem na górę, a potem cicho uchyliłem drzwi do naszego pokoju i zajrzałem do środka. Tom nadal spał. Trochę długo już śpi, pomyślałem. Zaraz jednak przypomniałem sobie, że on zawsze był śpiochem. Uśmiechnąłem się delikatnie i wróciłem na dół. Zaraz jednak mój uśmiech znikł.
                Andreas z kimś rozmawiał. Myślałem, że to któryś z jego synów odebrał telefon i już się wewnętrznie ucieszyłem, ale okazało się, że rozmówcą jest kolega Gustava i Georga, który niestety też nie miał bladego pojęcia, gdzie mogą być chłopaki. Usiadłem na kanapie i przysłuchiwałem się dalszym rozmowom wujka – obdzwaniał kolegów swoich synów. Żaden nic nie wiedział.
                A ja w końcu się wyłączyłem. Słyszałem wszystko, co się wokół mnie działo, ale nie reagowałem. Dlaczego? Czułem, że coś się stało. Nie wiem, skąd się to wzięło, ale nagle ogarnęły mnie złe przeczucia.
                Po jakimś czasie, kiedy Andreas i David dalej dzwonili do G&G zamiast na policję, usłyszałem ciężkie kroki na schodach. Lekko się rozluźniłem, co działo się zawsze, gdy Tom był przy mnie. Usiadł koło mnie i spytał cicho:
                - Co się stało?
                - Gustav i Georg zaginęli – powiedziałem prosto z mostu.
                - Jak to zaginęli?
                - Mieli wyjść na godzinę, a tymczasem nie ma ich już pięć godzin.
                - Może po prostu zasiedzieli się u jakiegoś kolegi? – W jego głosie słyszałem nutkę nadziei. On chciał w to wierzyć. Ja też bym chciał…
                - Andreas obdzwonił już wszystkich.
                - Pamiętał numery?
                Prychnąłem. Jak dla mnie to on wszystko pamiętał. Ba! Według mnie on nawet wiedział, gdzie są jego synowie. Tylko czemu nie chciał się przyznać? Przecież tu chodziło o jego synów, do cholery! Nie martwił się? Skazywał ich na niebezpieczeństwo ot tak? Co z niego za ojciec? Kim on jest…? Nie miałem siły. Wtuliłem się w Toma, chcąc uciec od problemów, schować się.
                W końcu Jost zadzwonił na policję, co i tak nie pomogło. Przecież nie minęło jeszcze czterdzieści osiem godzin od zaginięcia… Nasi opiekunowie postanowili, że sami zaczną szukać naszych kuzynów. Wreszcie! Na co oni czekali? Aż będzie za późno i jedyne, czego będzie można szukać, to ich zwłoki? Kiedy mieli wychodzić, zadzwonił telefon Andreasa. Ja i Tom odwróciliśmy się w jego stronę. Mężczyzna spojrzał na wyświetlacz komórki i zbladł.
                - H-halo? – Zbladł jeszcze bardziej. – Wypuśćcie ich… błagam. Ale… Dobrze… Tak. – Tylko tyle zdołaliśmy usłyszeć. Rozłączył się i spojrzał na nas. – Mają ich ci, którzy włamali się do mojego domu, a potem porwali Toma – rzekł cicho, a ja zamknąłem oczy. Wiedziałem. – Powiedzieli, że wypuszczą ich, jeśli wy zajmiecie ich miejsce. – Otworzyłem oczy przerażony. – A właściwie ty, Tom.
                Z mojego gardła wyrwał się krzyk:
                - Nie!!! – A potem szloch.
                Tom przyciągnął mnie do siebie i mocno przytulił. Miałem nadzieję, że śnię.  Nawet zacząłem się szczypać, wierząc szczerze, że za chwilę się obudzę, a to wszystko okaże się okropnym koszmarem.
                - Bill, przestań! Co ty wyprawiasz? – krzyczał do mnie Tom.
                Ale ja nie słuchałem. Dostałem histerii. Szczypałem się, rzucałem i płakałem. To nie może być prawda. Nie może! Tom za G&G? Nie zgadzam się! Błagam…
                - Billy, proszę, uspokój się!
                - Tom, nie możesz mi tego zrobić! – wyszlochałem. – Słyszysz? Ja umrę bez ciebie…
                - Bill. – Tom wziął mnie na kolana i przytulił jeszcze mocniej. – Bill, ja muszę to zrobić. – Wybuchłem jeszcze głośniejszym płaczem. – Billy, proszę. Nie płacz. Nie mogę patrzeć jak cierpisz.
                - Więc mnie nie zostawiaj!
                Tom zaczął drżeć. A raczej trząść się. Płakał. Płakał razem ze mną, ale starał się to ukryć.
                - Wrócę – rzekł cicho. – Obiecuję ci to.
                Sam nie wierzył w to, co mówił. Ja też nie wierzyłem. Nie wierzyłem, że odda się w łapy tamtych skurwieli, a oni tak po prostu go wypuszczą. Stracę go, jeśli mu na to pozwolę. Chyba że…
                Tak. Podjąłem decyzję…

4 komentarze:

  1. czekam na nexta :D:D

    OdpowiedzUsuń
  2. No mam nadzieję, że Bill wymyśli coś ekstra. Tom nie musi zgrywać bohatera, niech siedzi na d***e!
    pisz szybciutko:)

    OdpowiedzUsuń
  3. Wybacz, że tak rzadko tutaj jestem, ale nigdy nie moge znaleźć czasu... ;c Do końca coraz mniej i to trochę smutne, że Twoje opowiadanie wkrótce się skończy... Ciekawi mnie, co też Bill wymyślił, także niecierpliwie czekam na dalszą część. Weny, Kasiu.

    Pozdrawiam,
    Krzysiek.

    OdpowiedzUsuń
  4. Długo mnie tu nie było, Kasiu. Tyle się w tym opowiadaniu od tamtego czasu zdarzyło. Przede wszystkim ta bliskość między chłopakami. Mówiłaś, że zrobię Ci za to krzywdę. Tak, mam na to ochotę xD Jako bracia byli cudowni i Ty doskonale wiesz, że to uwielbiałam i nadal uwielbiam. Bo przecież wiedziałam, że dużo się zmieni, kiedy zdecydują się na ten krok. Miałam rację, zmieniło się. Kochają się i pragną nawzajem, lecz braterstwo to nadal najważniejsze, co ich łączy. Jeśli Billowi coś się dzieje, Tom cierpi. Jeśli Tomowi grozi niebezpieczeństwo, Bill szaleje. Dlatego wiem, co sobie nasz Bill postanowił. Zbyt długo czytam to opowiadanie, by nie wiedzieć, że nie pozwoli Tomowi oddać się porywaczom samemu. Ten uparciuch na pewno wpadł na genialny pomysł bycia bohaterem sytuacji. On tylko nie wie, jak groźni są ci bandyci. To się może źle skończyć. Bill, opanuj się, chłopaku. Ale Tom postępuje słusznie, choć krok, który chce podjąć jest ryzykowny. Niemniej jednak, życie Gustava i Georga jest teraz zagrożone. Trzeba działać szybko. Co do Andreasa, to dalej uwielbiam tego faceta! Do końca nie znamy jego prawdziwego oblicza, tego, kim naprawdę jest i co planuje. To mnie właśnie w jego postaci urzeka. Tak trzymaj, Kasiu.
    Bardzo dobrze prowadzisz akcję, trzymasz w napięciu i przede wszystkim jesteś wytrwała w tym, co robisz. Wiedz, że bardzo to sobie cenię, Kasiu. Chciałabym, żeby to opowiadanie trwało i trwało. Zawsze czekam na więcej, bo uwielbiam patrzeć, jak się rozwijasz, kochanie.

    Pozdrawiam z głębi serducha,
    Nikola.

    OdpowiedzUsuń